Menu

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 13

Cała pobladłam, a moje dłonie zaczęły drżeć pod spojrzeniem Justina. Starałam się jakoś uspokoić, lecz nic z tego nie wychodziło. Widziałam w oczach Justina jak desperacko pragnie poznać prawdę. Poczułam nagły przypływ chłodu, więc podkuliłam nogi i objęłam się ramionami, starając się choć trochę rozgrzać. Wyraźnie słyszałam ciężki oddech Justina i czułam jak szybko wali mi serce. Wiedziałam, że muszę wreszcie się odezwać i jakkolwiek wyjaśnić Justinowi to co zobaczył. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam po turecku, opuszczając wzrok. Justin palcem wskazującym uniósł mi głowę i powiedział.
- Spójrz na mnie. - ton jego głosu był spokojny, aż za bardzo. 
Gdy podniosłam wzrok, napotkałam pełne skupienia i troski spojrzenie chłopaka. Oblizałam drżącą wargę i otworzyłam usta, zaraz potem je zamykając.
- Powiedz mi wszystko. Całą prawdę. - głos Justina był przepełniony desperacją, co wcale mi nie pomagało.
Ułożyłam dłonie na skrzyżowanych kostkach, po czym głęboko westchnęłam, wreszcie się odzywając.
- To zaczęło się odkąd skończyłam 10 lat. Oczywiście początkowo mnie nie bił, tylko awanturował się i karcił z byle powodu. - powoli, bardzo powoli wracałam do nieprzyjemnych wspomnień sprzed kilku lat. Czułam uścisk w sercu, ale wiedziałam, że muszę kontynuować. 
- Właśnie w dniu 10 urodzin, dostałam fortepian. Piękny, biały i ogromny fortepian. Byłam nim zachwycona, co oczywiście pomogło mi w nauce gry na nim. W ciągu kilku miesięcy potrafiłam grać najprzeróżniejsze utwory. Czułam w sercu, że rodzi się we mnie pasja do tego instrumentu. Ta sielanka trwała przez 3 lata. Grałam, odnosiłam nawet małe sukcesy. Hmm, to było przyjemne... - uśmiechnęłam się mimowolnie, po czym kontynuowałam. - Pamiętam, że zbliżała się Wielkanoc. Miałam zagrać mały koncert w miejscowym ośrodku kultury. Wiesz, takie charytatywne występy. Miały przyjść jakieś szychy, ważni ludzie, znajomi mamy i przede wszystkim ojca. Tata chodził za mną i powtarzał, że muszę trenować, żeby nie przynieść mu wstydu. Nie mogłam go już słuchać. Był taki oschły i surowy. Dzień przed występem poszłam z koleżankami na rower, wyluzować się i miło spędzić wiosenny, słoneczny dzień. Niestety wjechałam na jakąś dziurę, wywróciłam się i złamałam rękę. Kiedy ojciec się o tym dowiedział... - przerwałam na moment i wzięłam głęboki oddech. -  Możesz sobie tylko wyobrazić jaka była awantura w domu. A wiesz co było najśmieszniejsze? Wrzeszczał i awanturował się tylko wtedy, kiedy nie było mamy w domu. Kiedy wracała, udawał troskliwego tatusia. - podniosłam wzrok i zobaczyłam pełne skupienia spojrzenie Justina, które mówiło mi, bym kontynuowała. 
- Potem krzyczał na mnie z byle powodu. Bo stłukłam talerz, nie wyprasowałam wszystkich ubrań i tak dalej.. Takie błahostki. Kiedy miałam już 15 lat, ojciec zaczął wyjeżdżać na jakieś delegacje, dostawał co raz to nowsze projekty w pracy... Generalnie rzadko bywał w domu. Ale pewnego dnia coś zaczęło mi nie pasować. Kiedy był w domu, wychodził na jakieś kolacje biznesowe, wracał bardzo późno, miał dziwne telefony, smsował non stop, a gdy pytałam gdzie i z kim idzie, spinał się cały i podnosił ton. Mówił, że idzie z kumplami na piwo, a ja widziałam tych kumpli zupełnie gdzie indziej, w czasie kiedy powinni być z moim ojcem. Aż wreszcie całkiem przypadkiem spotkałam go z jakąś dziwką, z którą obściskiwał się pod jej domem. Boże, to było obrzydliwe. - na tę myśl skwasiłam minę. 
- Oczywiście nic nie powiedziałam mamie, nie chciałam jej tak ranić. Nawet ojcu nie powiedziałam, że go przyłapałam. Jedynie Chris wiedział co się stało. Liczyłam, na to, że to był tylko jednorazowy wypadek.
Pewnego dnia mama wyjechała na trzy dni do swojej siostry, bo urodziła dziecko i chciała jej pomóc. Wtedy zostałam z ojcem sama w domu.Chrisa nie było, poszedł na jakąś imprezę. A tata znów wrócił do domu późno, wstawiony i pachniał damskimi perfumami. Wtedy nie wytrzymałam i powiedziałam mu wszystko to, co o nim sądziłam. Zaczęłam go wyzywać, krzyczałam jak opętana. Powiedziałam mu, że jest dla mnie nikim, a on wrzasnął na mnie, ze nie mam prawa tak do niego mówić, że on robi dla mnie wszystko. Wtedy ja powiedziałam mu, że nie takiego ojca miałam. W tamtym momencie tata podszedł do mojego fortepianu i wpadając w furię, zaczął go demolować. Zupełnie go rozstroił, zniszczył klapę, poniszczył klawisze. Podbiegłam do niego i ze łzami w oczach błagałam go, żeby przestał. - Moje oczy zaszły łzami, a głos uległ zmianie. Oblizałam wargę i ponownie zaczęłam. - Wtedy on złapał mnie silnie za ramiona i ... popchnął na półkę, z której wystawał druciany pręt. Poczułam tylko jak drut przebija mi skórę i przecina mi ją, a ja opadłam na podłogę, kątem oka widząc rozciętą koszulkę i zupełnie zakrwawiony bok. - po moich policzkach spływały łzy, ale wiedziałam, że muszę dokończyć tą historię. Dlatego też przełknęłam ślinę i znów się odezwałam.
- Następnego dnia, ojciec przepraszał mnie za to co zrobił, ale ja nie chciałam go słuchać. Powiedział mi, że kupi mi nowy fortepian, na co ja powiedziałam, że już nigdy nie zagram. Czułam wstręt do tego instrumentu, przypominało mi tylko tę noc. Pozbyliśmy się tego wraku, mówiąc mamie i Chrisowi, że nogi się załamały i fortepian uległ poważnemu zniszczeniu. O bliźnie nikt się nie dowiedział, ale musiałam jechać do szpitala, zszyć ranę. Od tamtej pory, ojciec podnosi na mnie rękę podczas każdej kłótni... - spojrzałam za okno i mruknęłam. - Ot co. Cała historia. - mój głos był słabszy i cichszy niż na początku.
Bawiłam się palcami, czekając na reakcję Justina. W końcu chłopak odezwał się.
- Jakim, kurwa prawem, on podnosi na ciebie rękę? - jego głos był nieprzyjemnie chłodny. Spojrzałam na Justina, a jego twarz była cholernie zła i przerażona tym co właśnie usłyszał.
- Justin, proszę. Daj spokój. - szepnęłam, a Justin wstał z łóżka i krzyknął.
- Jak mam kurwa dać spokój, skoro właśnie powiedziałaś mi, że twój ojciec leje cię z byle powodu?! Dziewczyno, to nie może tak być!
- Justin proszę. I tak powiedziałam ci za dużo, odpuść sobie. To nie są przyjemne wspomnienia i nie chce już o tym ani mówić, ani myśleć. Koniec tematu, jasne? 
- Nie, nie jasne. Nie pozwolę, żeby ktoś cię ranił.
- I co masz zamiar zrobić? Podejść do mojego ojca i powiedzieć mu, że ma mnie nie dotykać? Nie bądź nie mądry. - powiedziałam, czując jak nerwy się we mnie zbierają. - Jego i tak nie ma w domu, proszę. Odpuśćmy ten temat. Chciałabym iść się położyć. - zeszłam z łóżka i odsunęłam kołdrę, po czym zapytałam Justina. 
- Wybierasz się spać, czy masz jakieś inne plany na noc? 
- Obiecujesz mi, że powiesz mi od razu, jeśli twój ojciec znów cię uderzy? - zapytał, zupełnie ignorując moje pytanie.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam cicho, mrucząc po chwili zastanowienia. - Obiecuję.
Uśmiechnęłam się słabo i zdjęłam spodenki, wchodząc zaraz potem pod kołdrę. Popatrzyłam na Justina, który stał nieruchomo w nogach łóżka i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Pójdę się umyć i też się położę. 
- Okej. - pokiwałam głową i wygodnie ułożyłam głowę na poduszce. 
Gdy Justin wszedł do łazienki, zamknęłam oczy i zaczęłam analizować cały dzisiejszy dzień. Tyle się wydarzyło zaledwie w ciągu kilku godzin. Wiem już, że Justin i reszta chłopaków grają w coś niebezpiecznego, coś co przysparza im niemało problemów. Otworzyłam Justinowi drzwi do moich najmroczniejszych zakamarków duszy. Zaczynał wiedzieć o mnie zbyt dużo. 
Bardzo chciałam poczekać na Justina, ale mimo ogromnych chęci, zasnęłam zapadając w spokojny i głęboki sen. 
                                                                       ***
- Halo, śpiochu. Wstajemy. - przez sen usłyszałam męski, aksamitny głos. 
- Jeszcze pięć minut. - wymamrotałam, chowając twarz w poduszkę.
Usłyszałam cichy śmiech, po czym ten miękki głos ponownie się odezwał.
- No już, nie ma pięciu minut. Pozwoliłem Ci spać naprawdę długo. Prześpisz cały dzień. A jest wyjątkowo piękny. No, wstawaj.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, słysząc te słowa. Przewróciłam się na plecy i przetarłam oczy, chwilę potem powoli je otwierając. Zamrugałam szybko kilka razy, a gdy wreszcie mój wzrok się wyostrzył - spojrzałam na leżącego na brzuchu chłopaka, który spokojnie mi się przyglądał.
- Brawo. Robisz postępy. - Justin zaczął się śmiać, a ja nie mogłam mu nie potowarzyszyć.
- Która godzina? - zapytałam, leniwie się przeciągając i siadając prosto.
- Dochodzi dziesiąta. - odparł luźno chłopak.
- Proszę?! - krzyknęłam zaskoczona. - Dlaczego mnie nie obudziłeś kiedy wstawałeś? - zapytałam przecierając twarz.
- Nie miałem serca wcześniej cię budzić. - Justin uśmiechnął się delikatnie, a po chwili dodał. -  Miałaś ciężki dzień. 
Na te słowa uśmiechnęłam się blado i nic więcej nie mówiąc, wyszłam z łóżka przeciągając się ospale. 
- Zbieraj się. Zjemy śniadanie i zabieram cię  tam, gdzie mieliśmy jechać wczoraj. -  głos Justina był zdecydowany i lekki.
Spojrzałam na niego i przygryzłam wargę, chwilę później niepewnie się odzywając.
- Justin, ale ja mam jutro zawody... Chciałabym jesz.. - Justin nie pozwolił mi dokończyć.
- Słyszałaś co przed momentem powiedziałem? - jego ton nabrał chłodniejszej barwy. - Zabieram cię w miejsce, gdzie masz się rozluźnić i nie obchodzi mnie to, czy chcesz dziś trenować czy nie. Oboje wiemy, że potrafisz doskonale tańczyć.
- Ale.. 
- Nie ma żadnego ale. Idź się umyj, przebierz i zejdź na dół.
Przewróciłam oczami, wiedząc, że i tak nie wygram tej walki. Oblizałam usta i rzuciłam.
- Jasne.
Po tych słowach zniknęłam za drzwiami łazienki. Kilkanaście minut później stałam już w kuchni, w jeansach, białym, luźnym topie na ramiączkach i zwykłych trampkach, a na głowie miałam wysokiego kucyka. 
- Kawa, herbata, sok? - Justin na wejściu zapytał miękko.
- Kawa. - doprałam krótko, siadając na stołku barowym przy wysepce. 
- Na co masz ochotę? - Justin stał do mnie tyłem, robiąc coś przy blacie.
- Dzięki, kawa mi wystarczy. - rzuciłam luźno, zaczynając przeglądać jakąś gazetę, która leżała na wyspie.
- Na pewno? - zapytał niepewnie Justin.
- Tak, na pewno. - odpowiedziałam spokojnie, czytając jakiś artykuł. Po chwili spojrzałam za okno i uśmiechnęłam się. - Jeju, jak dziś ślicznie.
- Owszem. Idealny dzień na wycieczkę. - dodał rozbawiony Justin.
- Oh, więc zaczynasz mi zdradzać gdzie jedziemy? - zapytałam, przenosząc wzrok na Justina.
Chłopak pokręcił głową i obrócił się do mnie. - Skądże. Po prostu w takie dni ludzie zazwyczaj gdzieś jeżdżą. Nie powiedziałem, że my też jedziemy na wycieczkę. 
- Jasne. - zmrużyłam oczy i zrobiłam podejrzliwą minę.
- To ty sobie dopowiedziałaś. - mruknął Justin, przeglądając jakieś papiery.
- Nie, to ty wspomniałeś coś o jakiejś wycieczce. - wyjaśniłam wyniośle, oblizując z rozbawieniem dolną wargę.
- A ty powiedziałaś, że zdradzam jakąś niespodziankę. Kto w ogóle powiedział, że szykuję jakąś niespodziankę? 
Oh, ta kłótnia zmierza donikąd. Pokręciłam głową i postanowiłam już nic więcej nie mówić. Kilka chwil później Justin wręczył mi kubek z kawą. Mmm, była pyszna. Wypiłam ją ze smakiem i odłożyłam kubek do zlewu.
- To o której wyjeżdżamy yy... tam gdzie chcesz mnie zabrać? - zapytałam sprzątając po sobie.
- Zaraz, możesz powoli się zbierać. - rzucił luźno Justin, pisząc coś na swoim telefonie.
- Poczekaj, a Ty coś zjadłeś? - zapytałam troskliwie, patrząc na niego. 
- W przeciwieństwie do Ciebie, nie jestem takim śpiochem i wstaję wcześniej. Więc drogą dedukcji, zjadłem śniadanie kilkadziesiąt minut temu. - odparł spokojnie Justin, chowając swój telefon do kieszeni. Miał ubrane jasne jeansy, oczywiście spuszczone do granic możliwości, biały dłuższy T-shirt, a z jego szyi zwisał złoty, długi i cienki łańcuch. 
- Byłam zmęczona. Przestań mi wreszcie to wypominać. - zaśmiałam się i poprawiłam kosmyk, który opadał mi na czoło. Zagryzłam kącik ust i dodałam. 
- Pójdę po swoją torbę. Potrzebujesz czegoś z pokoju? - zapytałam lekko, spoglądając w stronę Justina.
- Możesz wziąć mi okulary przeciwsłoneczne z szafki pod lustrem. Pierwsza szuflada. - ton jego głosu był obojętny, jakby był czymś zaaferowany. 
Wzruszyłam ramionami i poszłam na górę, w celu pozbierania swoich rzeczy. Gdy weszłam do pokoju, od razu złapałam moją torbę i zaczęłam chować do niej moje kosmetyki oraz ubrania i brudną bieliznę. Kiedy upewniłam się, że wszystko zabrałam, podeszłam do komody pod lustrem i tak jak kazał Justin, otworzyłam pierwszą szufladę, zaraz potem unosząc brwi z zaskoczenia. No, no. Całkiem ładna kolekcja okularów. Na moje oko, znajdowały się chyba tam wszystkie modele Ray-Ban'ów, kilka rodzajów Brand'ów oraz jedna para Saint Laurent'ów. Mój boże, ten chłopak na każdym kroku mnie zaskakuje. 
Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam dwie pary Wayfarer'ów. Jedne zwykłe, czarne dla Justina, a drugie brązowe dla mnie. Wzięłam na ramię torbę i wyszłam z pokoju, biorąc rzecz jasna okulary do ręki. Gdy byłam już w kuchni, Justin właśnie wychodził z pokoju przypominającego bardziej gabinet lub biuro. Był wyraźnie podenerwowany, ale kiedy mnie zobaczył jego wyraz twarzy uległ zmianie. Wręczając mu okulary, zapytałam rozbawiona.
- Poważnie masz całą szufladę okularów przeciwsłonecznych?
Justin uśmiechnął się do mnie szeroko i pokiwał głową, dodając po chwili.
- Nie widziałaś jeszcze całego domu. Mogłabyś się zdziwić. Kiedyś cię oprowadzę. 
Więc ten dom ma jeszcze więcej pomieszczeń? Teraz byłam pewna, że z pewnością bym się tu zgubiła. Ale możliwość zobaczenia wszystkiego co znajdowało się w tym miejscu, była kusząca. 
- Jasne. Jedziemy? - zapytałam, przestępując z nogi na nogę.
- Jaka niecierpliwa. - zaśmiał się Justin. - Tak, jedziemy. Chodź.
Justin wziął z blatu czarnego snapa i założył go daszkiem do tyłu. Następnie odebrał ode mnie torbę i chwycił mnie za rękę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, ponieważ byłam w cholernym szoku. Robił to, jak gdyby to nie było nic dziwnego. Zagryzłam oszołomiona wargę i posłusznie podążyłam za nim, wychodząc na zewnątrz. Od razu otuliło mnie ciepłe, wiosenne powietrze. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przez chwile wystawiłam twarz w kierunku słońca, by przyjemnie ogrzało mi twarz. Założyłam na nos okulary i poprawiłam kucyka. Justin otworzył bagażnik czarnego Range Rover'a i wrzucił szybko tam moją torbę. Ja w miedzy czasie usiadłam na siedzeniu pasażera i zapięłam czasy, czekając na chłopaka. Po kilku chwilach był już w samochodzie, wkładając kluczyki do stacyjki. Gdy je przekręcił, a auto obudziło się do życia, ruszyliśmy płynnie z podjazdu. W radiu leciała właśnie jakaś spokojna piosenka, jednej ze znanych gwiazd. Spoglądałam na okolicę i uśmiechałam się co jakiś czas. Nagle przypomniałam sobie, że nie spoglądałam na telefon kilka godzin. Byłam pewna, że będę mieć przechlapane. I wcale się nie myliłam, gdy wyciągnęłam z torebki telefon. Czekało na mnie kilkanaście nieodebranych połączeń od Chrisa, mamy i Trish oraz kilkadziesiąt smsów. Przejechałam dłonią po twarzy i ciężko westchnęłam. Słysząc to Justin odwrócił wzrok od drogi i spojrzał na mnie. 
- Co jest? - zapytał unosząc brew.
- Nie pojawiłam się wczoraj w domu i sam popatrz co sie stało. - pokazałam mu ekran, a na nim komunikat o wiadomościach i nieobebranych połączeniach.
- Nah, sądziłem, że jesteś już dorosłą dziewczynką i możesz robić co chcesz. - Justin spojrzał na mnie pobłażliwie.
- Justin, ale ja mam rodzinę i szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie znikałam z domu bez słowa. - wyjaśniłam, przeglądając smsy, które co raz bardziej mnie martwiły.
- To dlaczego wcześniej nie pomyślałaś o tym, żeby zadzwonić do mamy? - jego ton głosu, zaczynał mi działać na nerwy. 
Ale miałam to teraz gdzieś, ponieważ smsy od Trish oraz Chrisa co prawda nie mówiły zbyt wiele, ale poważnie mnie zamartwiały. Gdy nie odzywałam się dłuższą chwilę, Justin ponownie zapytał.
- Co się dzieje? 
Olewając jego pytanie, wybrałam numer Chrisa, cierpliwie czekając na to, aż odbierze. Przygotowywałam się mentalnie na to, jak wielką awanturę zrobi mi mój brat przez telefon. Ale gdy odebrał, usłyszałam zupełnie inną reakcję.
- Sophie, gdzie Ty jesteś? - głos Chrisa był roztrzęsiony i jednocześnie przerażony. Coś tu było nie tak, nigdy tak się nie zachowywał. 
Przełknęłam ślinę marszcząc brwi, chwilę potem zapytałam.
- Chris, co się stało? - poczułam jak zaczyna mi być ciepło.
Gdy w słuchawce nie słyszałam dłuższą chwilę odpowiedzi, ponownie zapytałam.
- Chris, jesteś tam? - coraz bardziej nie podobała mi się ta sytuacja. 
Justin słysząc moją rozmowę, również zmarszczył brwi i co jakiś czas posyłał mi pytające spojrzenia, a ja w odpowiedzi wzruszałam ramionami, mówiąc mu bezgłośnie, że nie wiem co jest grane. Gdy w słuchawce usłyszałam pociągnięcie nosem i ciężki oddech Chrisa, zapytałam prawie krzycząc.
- Christianie, na miłość boską! Co się dzieje? 
- Katty ... - głos mojego brata przeszył mnie całą. 
- Co Katty? - mój oddech wyraźnie przyspieszył, a oczy zaczeły szukać jakiegoś punktu zaczepienia.
- Katty.. Ona.. - czułam ten ból, który jakimś cudem przesyłał mi mój brat.
- Chris, co się stało? - zapytałam równie przerażona co i on.
Wypuściłam z ręki telefon.To co dostałam w odpowiedzi, zatrzymało cały mój świat dookoła.



ENJOY MY DEAR.