Menu

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 3, cz.I

 Kolejne dni mijały spokojnie, taka monotonia . Spotykałam się na chwilę z Sue, potem wracałam do domu. Justin nie pisał, również nie przychodził z Ignacem . W zasadzie nie skupiałam się na tym, miałam masę innych spraw na głowie związanych ze szkołą. W końcu nadszedł piątek . Wstałam jak zwykle o 6 . Poszłam do łazienki, umyłam się, nałożyłam lekki makijaż i poszłam się ubrać . Wsunęłam dżinsowe, lekko postrzępione u dołu szorty, białą bokserkę na ramiączkach i dodałam do tego łańcuch. Zeszłam do kuchni, zjadłam kanapkę i popiłam ciepłą herbatą, która na mnie już czekała. Poszłam do przedpokoju, włożyłam czarne vansy i skórzaną ramoneskę . Na ramie wzięłam czarną torbę i wyszłam.  W ciągu 10 minut byłam w szkole . Lekcje minęły dobrze i szybko . Gdy schodziłam na dół, nagle Sue podbiegła do mnie i bez słowa pociągnęła mnie za dłoń do wyjścia . Stanęłyśmy za rogiem  i spojrzała na mnie cała rozpromieniona .
- Czy ja dobrze słyszałam ? Justin przyszedł wczoraj na Twój trening ? – zapytała piskliwym głosem.
- No nie do końca. Był tam załatwiać jakieś sprawy i wpadł przypadkiem na trening.  Do tego odprowadził mnie pod dom, poniósł torbę- wymieniałam- i pocałował w czoło, na pożegnanie… chyba.. – dodałam już o wiele ciszej. Zarumieniłam się i spojrzałam na Sue. Dziewczyna natomiast zrobiła wielkie oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki, szczery i szczęśliwy uśmiech.
- Boże, wreszcie ktoś ma Cię na oku Sophie . I nie jest to kolejny kretyn, jak zdarzało się wcześniej . – rzuciła lekko, a ja poczułam ukłucie w żołądku . Nie, to nie były ani trochę fajne wspomnienia. Sue kontynuowała .
- Jestem pewna, że mu się podobasz, że nie jesteś mu obojętna.
- Sue, błagam Cie . Byłam wykończona i zrobił to po prostu odruchowo. Gdybym była na jego miejscu, pewnie zrobiłabym tak samo.
-Sophie, czy Ty się w ogóle słyszysz kobieto ? Pierdolisz takie bzdury. Ewidentnie coś się kroi. Zobaczysz !
- Tak, tak . Znam to już na pamięć. Nie robie sobie nadziei, bo potem znów będę miała kilka tygodni wyjętych z życia.
- Boże, no nie przekonam Cię. Nie wydaje mi się, żeby Justin był takim dupkiem, jak poprzedni debile.
Przełknęłam ślinę. Kto wie? Może faktycznie nie będzie dupkiem.  
- Wiem, ale pozory mogą mylić, prawda ?
- Oh, chodź już . Nie mogę Cię słuchać. – posłała mi poganiające spojrzenie i chwyciła za rękę, ciągnąc za sobą. Gdy wyszłyśmy na plac, Sue pognała tradycyjnie do swojego chłopaka, zostawiając mnie kroczącą spokojnie . Przeczesałam wzrokiem plac i nigdzie nie dostrzegłam Justina. Podeszłam do dwójki i przywitałam się z Ignacem, pytając następnie.
- A gdzie Justin?
- Musiał załatwić coś na mieście – rzekł nonszalancko Ignac.
- Hm, no trudno, ja lecę.  Trzymajcie się ! – posłałam zakochanym ciepły uśmiech i już już miałam odchodzić gdy Sue złapała mnie za dłoń.
- Hej Soph, dziś piątek, pamiętasz ? Mieliśmy iść do tego nowego klubu.
- Cholera ! Na śmierć zapomniałam. – zrobiłam wielkie oczy.
- Dlatego Ci przypominam. Przyjdziesz, prawda? –zapytała zatroskana.
- Postaram się. – uśmiechnęłam się blado.
- Dobrze, to będę do Ciebie dzwonić około 18, okej ?
- Jasne. Dobrze, lecę już. Pa – ucałowałam lekko polik Sue i odwróciłam się.
- Pa – odparła luźno i wróciła do Ignaca.
Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam swobodnie do domu. W głowie miałam miliard myśli, trochę o szkole, trochę o tym co czeka mnie w domu i trochę o tej wieczornej imprezie. Przygryzłam kącik ust i przymknęłam oczy pod promieniami słońca. Było mi tak przyjemnie.
Droga do domu upłynęła szybko. W domu zastałam tylko brata, który właśnie uczył się do egzaminów. Minęłam go bez słowa, idąc do swojego pokoju. Chyba byłam zbyt zamyślona, aby cokolwiek mu powiedzieć. Weszłam do pokoju i rzuciłam torbę z książkami gdzieś w bok. Usiadłam na kanapie i zaczęłam układać ubrania, które mama wcześniej wyprała. W pewnej chwili usłyszałam pukanie.
- Proszę – mruknęłam pod nosem składając koszulkę.
- Cześć młoda, co tam ? – po pokoju rozległ się ciepły głos Chrisa.
- Cześć. Nic, a czemu pytasz ?
- Bo nawet się z ukochanym braciszkiem nie przywitałaś – chłopak usiadł obok mnie.
- Przepraszam, zamyśliłam się ukochany braciszku. – dwa ostatnie słowa bardzo przesłodziłam.
- Dobra, dobra. Żartowałem tylko-uśmiechnął się.-  Lecisz gdzieś dzisiaj ? W końcu jest piątek.
- Nie wiem. Niby mam iść z Sue do tego nowego klubu, ale szczerze jakoś mi się nie chce. – odparłam bez przekonania.
- Oj młoda, idź. Może Ci się mina rozchmurzy, bo póki co to aż żal na Ciebie patrzeć. Stało się coś?
- Nie Chris, wszystko jest w porządku. Dziękuje.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- No dobrze, ale pójdziesz?- zapytał. – Proszę.
- Okej, pójdę. W sumie nic nie stracę. –położyłam złożone już ubrania na krzesło i ponownie opadłam na małą kanapę.
-No, moja krew. Ale jak coś będzie nie tak to dzwoń, okej? Najwyżej Cię zgarnę.- zaoferował Chris.
-Dobra, spokojnie. –spojrzałam na niego ciepłym wzrokiem. Chłopak jedynie się uśmiechnął i nim się obejrzałam znalazłam się w jego, ciepłych, braterskich ramionach. Wtuliłam się wygodnie w jego pierś i uśmiechnęłam sama do siebie. Fajnie było mieć takiego brata. Nie dość, że był opiekuńczy to jeszcze nieziemsko przystojny. Miał zmierzwione włosy koloru ciemnego blondu, błękitne tęczówki i nieskazitelny uśmiech. W ogóle nie jesteśmy do siebie podobni. Był też niezłym flirciarzem. Co rusz widziałam go z inną dziewczyną. Mimo tego, że mieliśmy nieraz ogromne kłótnie to i tak bardzo go kocham.
Tkwiliśmy chwilę w objęciach po czym wyplątałam się z jego ramion i posłałam mu wesoły uśmiech.
- Jak tam przygotowania do egzaminów? – zapytałam zatroskana.
- Nie jest źle, ale szału też nie ma. – wzruszył ramionami
- Będzie dobrze, wiem, że dasz radę. – uśmiechnęłam się . Pogawędziliśmy jeszcze chwilę, po czym Chris wrócił do nauki. Ja położyłam się na łóżku i w jednej chwili zasnęłam.
Około 18 obudził mnie dźwięk telefonu.
- Halo? –odebrałam zaspanym głosem.
- Sophie ! Nie mów mi, że spałaś! – usłyszałam piskliwy głos Sue w słuchawce.
- Mówię Ci, że spałam – odparłam przekornie.
- Ja Cię uduszę ! Wstawaj i idź się zbierać ! O 20 widzę Cię gotową. Przyjedziemy po Ciebie z Ignacem.- oznajmiła stanowczo i zanim jej przerwałam, dodała- A, i Trish razem z Frankiem idą z nami.
- Dobrze, świetnie. – mruknęłam, przeciągając się.
- No rusz ten tyłek !
- To może byś się najpierw rozłączyła, bo trochę nie bardzo mogę ogarniać się, rozmawiając z Tobą.
- Masz mnie. Dobra, kończę. Do zobaczenia o 20. Buziaki.
- No pa.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko.
Wstałam ospale i ponownie się przeciągnęłam. Ruszyłam do łazienki, by od czegoś zacząć. Weszłam pod prysznic, nasmarowałam ciało kokosowym płynem, a we włosy wtarłam grejpfrutowy szampon. Po około 20 minutach stałam już owinięta w ręcznik, na środku łazienki, myjąc zęby. Następnie, starannie wysuszyłam włosy. Po upewnieniu się, że każdy kosmyk jest dostatecznie suchy, podłączyłam prostownice i zaczekałam, aż się nagrzeje. Następnie idealnie podkręciłam włosy na prostownicy, nadając im świetnej objętości. Chwilę po ułożeniu włosów, chwyciłam w dłoń podkład i starannie rozłożyłam go na twarzy. Potem eye-linerem namalowałam na swoich powiekach perfekcyjne kreski, a rzęsy wyszczotkowałam mascarą.  Kiedy upewniłam się, że mój makijaż jest dobry, poszłam wybrać sobie strój na dzisiejszy wieczór. Stanęłam przed szafą i po długich rozważaniach zdecydowałam się na zwykłą, małą czarną ze złotym zamkiem na plecach. Dobrałam do sukienki szpilki sandałki w kolorze nude i pod kolor dobrałam niewielką kopertówkę. Spojrzałam na zegarek i była 19.30. „ Brawo Sophie, jak zwykle przed czasem” – pogratulowałam sobie w myślach i oblizałam wargi, uświadamiając sobie, że nie położyłam na usta delikatnego błyszczyku. Tak więc odszukałam w kosmetyczce mój ulubiony odcień i przejechałam błyszczykiem po ustach, nadając im niesamowitego blasku. Stanęłam przed lustrem i zadowolona z efektu, pokiwałam głową. Zeszłam na dół, spotykając ponownie brata.
- Cholera jasna, młoda ! – prawie krzyknął Chris.
- Co się stało ?! – zapytałam przerażona.
- Wyglądasz niesamowicie! Gdybym tylko nie był Twoim bratem …
- CHRIS ! – warknęłam.
- No już, spokojnie. Tylko żartowałem. O której wychodzisz ? – zapytał.
- O 20 – odparłam układając sukienkę.
- Umh. Masz pieniądze przy sobie?- spojrzał na mnie pytająco.
- Nie, idę na sępa. – warknęłam sarkastycznie. – Mam.
- Co się dzieje?
- Nic, a co ma się dziać ? Pytasz się mnie jakbym była naprawdę głupia.
- Dobra, przepraszam. – Chris podszedł do mnie i przytulił. Ja oczywiście wtuliłam się w niego i mruknęłam zadowolona.
Przegadałam z Chrisem te 30 minut, aż w końcu zadzwoniła do mnie Sue.
- Gotowa?
- Jasne, wątpiłaś?
- Zamknij się i wyjdź przed dom, głupku. – rzuciła Sue.
- Dobra – odparłam luźno i wyszłam przed dom wcześniej żegnając się z Chrisem. Na podjeździe stał już czarny, sportowy samochód Ignaca. Weszłam szybko do środka i usadowiłam swój tyłek na tylnych siedzeniach.
- No no, gratuluje Sophie . Bardzo ładnie wyglądasz – rzucił nonszalancko Ignac.
- Yyy, dziękuje. – zarumieniłam się .
- Ignac ma zupełną racje. Podbijesz dzisiaj męskie serca – zachichotała Sue, odwracając się do mnie.
- Czy możemy już ruszać, a nie pieprzyć o tym jak wyglądam? – rzuciłam trochę nerwowo. Naprawdę chciałam już być na miejscu, przesiedzieć te godziny i wrócić do domu.
- Soph, spokojnie. Już jedziemy. Ruszaj kochanie.- Sue położyła dłoń na ramieniu Ignaca i przekazała mu jakąś tajną wiadomość. On od razu załapał o co chodzi i bez słowa ruszył w kierunku „ The Gig”, czyli nowo otwartego klubu. Droga w zasadzie upłynęła na jakichś plotkach i żartach. Przed klubem byliśmy może 10 minut później. Wyszłam zgrabnie z samochodu, to samo uczynili Sue i Ignac. Zaraz obok nas zaparkował ciemny Cadillac Escalade, naprawdę piękny wóz. Wysiedli z niego średniego wzrostu, czarnowłosa dziewczyna o pięknym uśmiechu i wysoki, młody chłopak, z tatuażami  na rękach i zmierzwionymi, brązowymi oczyma. To Trish i Frank oczywiście.
I takim oto sposobem stały przede mną dwie, cholernie zakochane pary i ja – samotny strzelec, który pasował do nich jak garbaty do ściany. Przewróciłam oczami uświadamiając sobie stan obecnej sytuacji.
- Wejdziemy wreszcie do środka, czy przegawędzimy całą imprezę na parkingu?- zapytałam czując jak nerwy we mnie narastają.
- Boże, coś Ty taka jakby Cię coś ugryzło? – zapytała pretensjonalnie Trish.
- Daj spokój, nie jest dziś w humorze . – rzuciła Sue, łagodząc sytuacje.
- Chodźmy. – rzucił Frank, ruszając w głąb klubu.
W środku było cholernie dużo ludzi, ale muzyka od razu pobudzała do ruchu. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak moją dłoń chwyta ciepła dłoń Sue. Znaleźliśmy dostatecznie duży stolik i usiedliśmy przy nim. Od razu zamówiliśmy drinka dla każdego. Po kilku chwilach, już z drinkiem w ręku wdałam się w dyskusję z Sue i Trish na temat jakiejś ostatniej hot ploteczki. Poczułam jak to całe ciśnienie ze mnie schodziło.
Przez cały ten czas, kiedy rozmawiałam z ekipą czułam na sobie palący wzrok ciemnowłosego, młodego mężczyzny siedzącego w stoliku na ukos nas. Doprowadzał mnie do szału, poważnie. Miałam go po dziurki w nosie a byłam tu zaledwie pół godziny. Już miałam wstać i zapytać mężczyznę o co mu chodzi, ale w tym momencie Sue złapała mnie za dłoń i krzyknęła.
- Idziemy na parkiet mała ! Pokażemy im jak to się robi!
Przewróciłam oczami i wstałam, a za mną Trish . Chłopaki tradycyjnie zostali przy stole. Poprawiłam kieckę i ruszyłam dumnie na parkiet, mijając stolik coraz bardziej irytującego mnie chłopaka. Oczywiście wystawiłam mu środkowy palec i zamordowałam wzrokiem. On tylko upił kolejny łyk drinka.
Tańczyłam z dobre kilkanaście minut, aż poczułam, że muszę usiąść i odsapnąć. Poszłam więc do stolika i od razu pociągnęłam kilka łyków nowego drinka. Pogawędziłam chwilę z Frankiem i Ignacem, po czym przeprosiłam ich na moment, ponieważ poczułam, że muszę iść do toalety. Przecisnęłam się przez tłum ludzi, wcześniej machając Sue i pokazując jej kierunek, w którym idę, żeby się nie martwiła. Weszłam do toalety i poczułam jak alkohol w mojej krwi lekko daje się we znaki. Przejechałam dłońmi po policzkach i weszłam do kabiny. Gdy już załatwiłam co miałam załatwić, umyłam ręce i wyszłam z łazienki, kierując się do stolika. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramie w kąt nieopodal łazienki. Przerażona spojrzałam na nieznaną mi osobę i poznałam w niej tego mężczyznę ze stolika.  Mój oddech przyspieszył, a w oczach panował ogromny strach. Przycisnął mnie do ściany a jego twarz znajdowała się centymetry od mojej. Wtedy zobaczyłam na jego policzku i skroni dwie, nie wielkie, ale widoczne blizny. Przełknęłam ślinę, a ten zaczął mówić.

- I co mała suko? Teraz nie jesteś taka cwana, co? – w jego oddechu było czuć wyraźną ilość alkoholu.



                                                                      C.D.N <3

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 2

Budzik zadzwonił punkt 6.00 . Otworzyłam zaspane oczy i zaczęłam zbierać siły, aby wstać . Po około 5 minutach faktycznie się udało . Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, siebie i zęby. Następnie zarzuciłam na siebie ciepły, beżowy szlafrok i poszłam do szafy, by wyciągnąć i założyć jakieś ubrania . Spojrzałam za okno i pomyślałam ‘ nareszcie wiosna ! ‘ . Ucieszyłam się i zaczęłam szperać w szafie w poszukiwaniu wiosennych ciuchów . W końcu wzięłam czarne rurki, białą bokserkę, beżowy kardigan z bordowymi  łatami na łokciach i założyłam to na siebie . Spojrzałam w lustro i ujrzałam nawet wysoką, dosyć szczupłą, młodą dziewczynę .Zbiegłam jeszcze na dół, wysuszyć włosy, a potem nałożyć delikatny makijaż .  Upięłam długie, lekko falowane brązowe włosy w niedbałego koczka i poszłam do kuchni, zjeść coś na szybko . Wzięłam kromkę chleba, dałam na nią plaster żółtego sera i zjadłam . Na ogół mało jadłam, bo po prostu nie miałam czasu, albo ochoty. W domu panowała cisza . Ojca nie było, był na jakieś delegacji, mama jeszcze śpi, tak samo jak brat. Spojrzałam na zegarek w kuchni, była już 7.00, za pół godziny mam lekcje . Wzięłam więc brązową torbę z książkami na ramię, wsunęłam na nogi bordowe Vans’y i wyszłam . Uhh, jest tak ciepło, w końcu . Włożyłam słuchawki do uszu i szłam w kierunku szkoły . Czułam w sobie lekką niechęć, aby tam właśnie iść, ale w zasadzie jedyne co skłoniło mnie do przywleczenia się tam, to dziewczyny . Po drodze spotkałam Katty . To moja przyjaciółka od lat . W zasadzie to my się znamy od małego . Wiele przeżyłyśmy razem . Było między nami różnie, ale na dzień dzisiejszy jest ona częścią mojego życia . Kat próbowała się ze mną porozumieć, ale ja byłam w innym świecie . W pewnym momencie dziewczyna wyszła z siebie i zapytała głośno i stanowczo .
- Jak się nazywa i gdzie go poznałaś ?
Spojrzałam na nią oczami wielkości pięciozłotówek i nie mogłam zrozumieć skąd ona wiedziała, że tu chodzi o chłopaka .
- A a , a Ty skąd wiesz, że chodzi o jakiegoś faceta ? – spytałam ją, patrząc na nią nadal ze zdziwieniem.
- Kobieto, chodzisz z głową w chmurach, nie idzie się z Tobą dogadać i masz tak rozmarzony ryj, że po prostu głowa mała . – odpowiedziała szczerze dziewczyna . – I co się dziwisz ?
- Oj no przepraszam, masz racje . – powiedziałam lekko spuszczając głowę w dół.
- A więc powiesz mi co to za cud ? – zapytała, a ja wyczułam tę nutkę sarkazmu .
- Weź przestań. Nazywa się Justin i uwierz mi, że gdybyś go zobaczyła, sama byś się tak zachowywała . – odpowiedziałam jej przekornie .
- Hahaha, eh Sophie, Sophie . Nie zapominaj, że ja jestem w tej kwestii inna od Was. Lubię facetów, lubię się z nimi bawić, może nawet spotykać, ale jeszcze żaden w naszym mieście nie okazał się dostatecznie wyjątkowy . Po za tym nie mam czasu na takie miłostki, wolę się chcę bawić i jak widać, wychodzi mi to na dobre –rzuciła.
-Mówisz jakbyś znała tutaj każdego chłopaka – odparłam luźno.
-Chyba zapomniałaś z kim rozmawiasz- spojrzała na mnie dumnie. No tak, przecież to Katty Hamilton, dziewczyna, którą zna tu każdy, chociażby z opowiadań. Jest mistrzynią flirtu, podbija męskie serca, ale żaden jeszcze nie podbił jej. Owszem, bywali jakieś dobre sztuki według niej, ale jak potem się okazywało totalnie nie wypełniali jej wymagań.
- Doskonale pamiętam z kim aktualnie prowadzę bezsensowną wymianę zdań- warknęłam
-Jezu, skarbie, bez nerwów – mruknęła tylko  i zaczęła się gadka o szkole itp. 
Byłyśmy w szkole o 7.20 . Wyszłam na górę pod klasę, a tam siedziały  Meredith,  Naomi i Cassie . Przywitałam się z nimi jak zwykle buziakiem w policzek i zaczęłyśmy rozmawiać o lekcjach itd. Chwilę potem przyszła nauczycielka angielskiego i poszliśmy na lekcje . Usiadłam w ławce pod oknem, podwinęłam nogi , otworzyłam zeszyt i zaczęłam notować . Co jakiś czas zerkałam znudzona w okno i obserwowałam ludzi przechodzących obok placu szkoły . Lekcje mijały dosyć szybko . Na przerwach gadałyśmy z Sue, Rickiem, Doris i Nicole . Było fajnie, to był jedyny moment kiedy odpoczywałam . Na długiej przerwie poszłyśmy z Sue zapalić . Wróciłyśmy do szkoły i poszłyśmy na ostatnią lekcje . Siedziałam całkiem z tyłu i nie myślałam o niczym . Gdy rozległ się dźwięk dzwonka, wstałam, zapakowałam książki do torby po czym spojrzałam w okno i szczęka mi opadła . Za oknem stała Ignac wraz z Justinem . Od razu przypomniałam sobie sms’a od niego. Stwierdziłam, że Ignac przylazł po Sue, a Justin wypełnił swego rodzaju obietnicę. Przynajmniej ja tak to odebrałam, ale i tak ucieszyłam się na jego widok . Patrzyłam się w okno jak głupia, aż w końcu Kat podeszła do mnie i postukała w ramie .
- Ej, młoda co jest ? Boga zobaczyłaś ? – zapytała zabawnie .
- Tak jakby .. – mruknęłam cicho i odgarnęłam niesforny kosmyk z czoła.
- Chyba się domyślam o jakiego ‘’ boga ‘’ chodzi . No rusz się, nie będzie na Ciebie czekał lata . – pociągnęła mnie za rękę i ruszyła w stronę schodów . Patrzyła się na mnie cały czas się uśmiechając . Po drodze spotkałyśmy Sue i poinformowałam ją, kto stoi przed szkołą. Uśmiechnęła się na tę wiadomość, a po chwili spojrzała na mnie znacząco .
- No co ? – spytałam ją jak gdyby nigdy nic .
- No niic, bo ja ślepa jestem i nie widzę, że ktoś Ci się podoba . – zrobiła zabawną minę po czym przytuliła mnie i poszła do swojej szatni, wołając jeszcze, że poczeka przed wejściem. Ja natomiast udałam się do własnej szatni, zostawiłam w niej teczkę z rysunkami i pożegnałam się z Kat . Meredith i Naomi poszły sprzątać szkołę, za karę . Poszłam do wyjścia, złapałam Sue za dłoń i pociągnęłam ją za sobą . Gdy tylko wyszłyśmy zza rogu, dziewczyna pobiegła w stronę chłopaka i rzuciła mu się w ramiona , a ja szłam powoli , w między czasie zakładając RayBany na nos . Po chwili znalazłam się obok ich trojga . Uśmiechnęłam się szeroko i przywitałam się z Ignacem i Justinem całusem w policzek . Zaczęliśmy rozmawiać i śmiać się z byle czego . Sue zapytała czy idę z nimi do rynku na kawę . Zgodziłam się . Ruszyliśmy w obraną stronę, a słychać było tylko Sue, która nadawała jak katarynka, ale to w niej kochałam . Zauważyłam, że Justin zerkał na mnie i przyglądał mi się uporczywie. Uśmiechnęłam się lekko, nie wiedząc co mam zrobić . Sue spojrzała na nas i uśmiechnęła się znacząco. W pewnym momencie Justin odezwał się .
- Co robisz wieczorem ? – spojrzał na mnie i zmierzwił swoimi długimi palcami czuprynę.
-  Mam trening – odparłam odruchowo.
- Oo, co trenujesz ? – zapytał zaciekawiony chłopak.
- Taniec . Współczesny, jazz, dancehall, hip-hop i Rn’B – powiedziałam cicho.
- Zaskoczyłaś mnie, muszę przyznać . A gdzie trenujesz ? – zapytał, non stop przyglądając mi się.
- Na sali gimnastycznej, na hali . Co tydzień, czasami dwa razy w tygodniu, zawsze po półtorej godziny. – spojrzałam mu w oczy i przełknęłam ślinę .  
- To fajnie, fajnie . – odparł nonszalancko . Odpowiedziałam mu niepewnym uśmiechem i zaczęłam rozmawiać z Sue, która opowiadała co przydarzyło jej się dziś w klasie.
– No, więc jesteśmy na miejscu .Wchodź . – uśmiechnął się Justin i otworzył drzwi, przepuścił Sue, Ignaca i mnie w owych i sam wszedł za nami . Usiedliśmy w stoliku przy oknie . Ja i Sue zamówiłyśmy latte machito a chłopaki zwykłą białą kawę . Godziny płynęły w wyśmienitym towarzystwie i humorze . Około 17 wyszliśmy z kawiarni . Poszliśmy zapalić, a potem odprowadziliśmy Sue na przystanek i jak zwykle Ignac został z nią . Tak więc ja i Jus znów zostaliśmy sami . Ponownie rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym . Podeszliśmy pod mój dom i pożegnałam się z nim, a z jego twarzy nie schodził dziwnie tajemniczy uśmiech . Wzruszyłam delikatnie ramionami , otwierając drzwi . Przywitałam się z mamą, poszłam na górę i otworzyłam zeszyty, ale nic z tego nie wyszło . Siedziałam na krześle i nie mogłam dosłownie niczego się nauczyć, a że zbliżała się już 19 postanowiłam, że zacznę się zbierać na trening . Wyciągnęłam dużą, czarną, sportową torbę i otworzyłam ją . Włożyłam do niej mały ręczniczek, większy ręcznik, płyny do mycia,półtoralitrową wodę i buty do przebrania . Następnie otworzyłam szafę i wzięłam z niej szare dresy z naprawdę niskim krokiem i czarną koszulkę w rozmiarze XXL . Zawsze wolałam tańczyć w o wiele większych, zwiewniejszych ciuchach .Poprawiłam niedbałego koka, wspomagając go jeszcze jedną gumką, a niesforne kosmyki przypięłam gdzie nie gdzie wsuwkami. Wzięłam na ramie czarną torbę, zeszłam na dół, ubrałam buty oraz bluzę i pożegnałam się z mamą . Po około 10 minutach dotarłam na halę . Przywitałam się z dziewczynami i przebrałam buty . Weszliśmy na salę, pierwsze miałyśmy chyba z półgodzinną rozgrzewkę, a potem przeszłyśmy już do konkretów . Na początek przypomnienie hip-hop’u , a następnie dancehall . Na sam koniec zaczęłyśmy tańczyć współczesny . To taniec w którym się odnajduje, w którym mogę wyrazić wszystkie swoje emocje . Gdy muzyka została włączona, oddałam się całkowicie tańcu . Każdy ruch wykonywałam jak najlepiej mogłam . Kiedy trenerka przerywała muzykę, wsłuchiwałam się w każde jej słowo. Do choreografii dodała naprawdę sporo przejść na ziemi, skoków, upadków, przeturlań, co oczywiście skutkowało cholernym bólem całego ciała i mnóstwem siniaków . Gdy pod koniec zajęć wróciłam do rzeczywistości i rozglądnęłam się, ujrzałam  Justina siedzącego na trybunach i nie wiedzieć czemu wydawało mi się, że siedział tam od dłuższego czasu. Serce podskoczyło mi do gardła, oddech przyspieszył a tętno totalnie wzrosło . Automatycznie zrobiłam się blada jak ściana, aż koleżanka z zajęć zapytała, czy ze mną wszystko OK . Pokiwałam słabo głową i przetarłam ręcznikiem twarz . Zajęcia się skończyły a ja pobiegłam się umyć i ogarnąć . Nie wyglądałam za dobrze, bo cholernie mnie wszystko bolało. Wyszłam z szatni po 30 minutach, uważając, że Justin już dawno się zmył.  Gdy przeszłam na oko 20 metrów strasznie się zdziwiłam, widząc go siedzącego na schodach, spoglądającego w ekran telefonu i klikającego coś w nim. Uśmiechnęłam się niezręcznie, a on wstał i przywitał się ze mną tak jak zwykle, czyli buziakiem w policzek .
- Co Ty tu robisz ? – spytałam cicho, zerkając na niego .
- A no tak się składa, że przyszedłem tu z Ignacem załatwić parę spraw, a potem weszliśmy do środka, żeby ogarnąć to i owo. No i w końcu usłyszałem jakąś muzykę, zaciekawiłem się i wyszedłem do góry, zobaczyć co się tu dzieje. A kiedy rozpoznałem Cię, stwierdziłem, że nie zaszkodzi  sobie popatrzeć na Ciebie . – uśmiechnął się wesoło, a jego ton trochę nonszalancki .
- O boże .. Jaki wstyd . – zarumieniłam się i zachichotałam pod nosem . Rozglądnęłam się wokół i zapytałam podejrzliwie. – Skoro byłeś tu z Ignacem, gdzie on jest ?
-Musiał się zmyć, coś go wzywało . – odparł jakby to było oczywiste.
- Cóż, skoro tak . – westchnęłam . – Tak czy inaczej, nie spodziewałam się tutaj Ciebie .
- W sumie nie żałuję, bo tańczysz naprawdę dobrze – posłał mi spokojne i pewne spojrzenie.
- Dziękuję, ale nie sądzę, że to prawda . – spojrzałam tym razem pewnie na niego .
- Wiem co widziałem i zdania nie zmienię – rzucił zdecydowanie – Może Cię odprowadzić ? Dziś wyjątkowo musimy iść, samochód mam w naprawie . – rzucił .
- Yyy, w zasadzie możesz mi potowarzyszyć  - przytaknęłam, po czym zapytałam  - Co mieliście tutaj do załatwienia, jeśli mogę wiedzieć ?
Chłopak od razu spojrzał na mnie chłodno, zacisnął powieki i odparł, tocząc wcześniej wojnę w swoim umyśle.
- Nie Twój interes, nie ważne .
Przełknęłam ślinę, dziwiąc się w środku, jego nagłą zmianą humoru.
- Jeju, przepraszam . To tylko moja ciekawość .- spuściłam wzrok i powoli ruszyłam . Byłam zmęczona, obolała, a to co przed chwilą się stało, nie dawało mi spokoju . O co mogło mu chodzić ? Czy to co załatwiali, było czymś ściśle tajnym ? Boże, faceci . Ruszyliśmy w śmiertelnej ciszy w stronę mojego domu .  Bałam się zacząć rozmowę, obawiając się kolejnej chłodnej odpowiedzi . Jedyne co słyszałam, to gumę odbijającą się od moich zębów.  W pewnej chwili Marcel zaczerpnął powietrza i zapytał, próbując zacząć jakkolwiek naszą rozmowę.
- Długo trenujesz? – jego ton był spokojny, jak gdyby wcześniej nic się nie wydarzyło. Wzruszyłam ramionami i odparłam .
-Kilka lat. Może z 3-4 . Ale jakoś nigdy nie mogłam trafić na to, w czym się odnajdę. Aż w końcu trafiłam na współczesny.
- Hmm, fajna taka pasja. – uśmiechnął się patrząc przed siebie.
- A Ty ? Trenujesz coś, albo ‘’ zajawka’’ Cię na coś dopadła? – zapytałam z ciekawością w głosie.
- Nie bardzo . Generalnie to uprawiam sporty sam dla siebie. Wiesz, bieganie, siłownia i te sprawy– odparł luźno, przełykając ślinę. Było w nim coś tajemniczego, coś co wydawało się lada moment wybuchnąć. – No i oczywiście jak każdy facet, kocham samochody.
- O, no to świetnie. Cóż, przypuszczam, że masz cholernie niezłe branie. – powiedziałam, rumieniąc się lekko.
-Nie mogę narzekać– uśmiechnął się dumnie, na co ja wywróciłam oczami
- Proszę proszę .  – puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się lekko. Wiedziałam, że nie mam szans u niego, więc po mimo tego, że był cholernie przystojny, musiałam sobie go odpuścić, nie mogłam wyobrażać sobie Bóg wie czego. Byłam póki co dla niego tylko koleżanką, którą poznał całkowicie przypadkiem.  Szliśmy spokojnie, co raz bardziej zbliżając się do mojego mieszkania. Byłam strasznie zmęczona. Szłam coraz wolniej, a moje oczy i ciało marzyły o śnie. Poczułam jak Justin chwyta mnie za ramiona i odbiera ode mnie torbę. Spojrzałam na niego oszołomiona i mruknęłam wykończona.
- Dziękuje . –uśmiechnęłam się lekko. Chłopak wzruszył ramionami, a przez jego usta przebiegł cień uśmiechu.  Dowlekliśmy się do mojego domu, Justin wręczył mi torbę i ku mojemu zdziwieniu pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na niego zdziwiona, na co on rzucił rozbawiony.
- No co ? Wyglądasz na taką, która tego potrzebuje, bo inaczej padnie teraz i tu . Dobranoc, śpij dobrze. – uśmiechnął się ciepło.
- Nie prawda, nie padłabym, jestem silna ! – na udowodnienie uderzyłam go pięścią w ramię. Skrzywił się, udając ból, po czym się zaśmiał.

- No już, zmykaj do domu, spać . Do zobaczenia. – posłał mi pożegnalny uśmiech, a ja zarumieniłam się i weszłam do środka .


ENJOY MY LOVLEY <3

V.


piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 1

Było niedzielne popołudnie.  Wyszłam z domu,  zaraz po obiedzie, ponieważ niemiałam najmniejszej ochoty by  przebywać w otoczeniu osób, które śmieją się i gadają o bzdurach . Nie miałam humoru, zwyczajnie . Udałam się w stronę rzeki, takiej naszej, miejscowej. Tam mogłam się świetnie zrelaksować . Szłam przed siebie, w uszach brzmiała Birdy, ze swoim ‘’ Skinny love ‘’ .  Gdy byłam na miejscu, usiadłam na małym głazie . Patrzyłam się tak naprawdę w nic. Nagle, poczułam lekkie wibracje w kieszeni ciemnozielonej kurtki. Wyciągnęłam telefon i zerknęłam na ekranik telefonu . : „ Pakuj się do Naomi . Siedzimy . ‘’. Sms od Connie , mojej dobrej koleżanki. Poznałam ją całkowicie przypadkiem, dodałam kiedyś komentarz do jej postu na portalu społecznościowym i tak się wszystko zaczęło. To taki mały informator . Jest o rok młodsza, ale tego się nie zauważa. Jest specyficzna. Twarda, szczera i zabawna.  Ma gęste, długie brązowe włosy,  piwne oczy i jest bardzo fotogeniczna . Odpisałam szybko na sms’a, po czym westchnęłam. Wstałam ciężko z głazu i poszłam w kierunku mieszkania Naomi.  Na szczęście mieszka 5 minut drogi od miejsca, w którym byłam. Po krótkiej chwili pukałam już do drzwi Nao. Otworzyła jak zwykle z uśmiechem od ucha do ucha. To mała blondynka, którą wręcz ubóstwiam. Jest tak zwariowana, tak szalona i tak kochana, że po prostu nie wyobrażam sobie życia bez tego człowieka.
- Cześć . Co to za brzydźkie stoi u mych progów ?! –  zaśmiała się i powitała mnie dziewczyna, poprawiając zielonego fullcap’a .
- Hej hej. – odparłam swobodnie i weszłam do środka. Rozebrałam się i udałam się do jej pokoju, po drodze witając jej babcię. Jej pokój jest naprawdę maleńki, a mieści cholernie dużo osób. Gdy weszłam zastałam tam Connie, Sue, Meredith oraz Nicole.
- Sophie ! – krzyknęła radośnie Sue, drobna dziewczyna o perłowej cerze, blado-wiśniowych włosach i pięknych, dużych błękitnych oczach, która jest moją najlepszą przyjaciółką.  Rzuciła mi się na szyję i wisiała na niej około minutę, a ja się wesoło uśmiechałam. Gdy odkleiła się ode mnie, przywitałam się z resztą i usiadłam na podłodze, odkładając torebkę na bok.
- Dajcie ognia– poprosiłam dziewczyny, wyciągając L&M’a z torebki.
- Masz . – rzuciła mi zapalniczkę Naomi, która przed momentem zrobiła to samo co ja planowałam.
- Dzięki. – odparłam i odpaliłam fajkę.  – Co u Was ? Jak upojny niedzielny dzień ? – zapytałam zaciągając się dymem.
- Spokojnie, matecznica śpi cały dzień, więc nie spostrzegła , że mnie nie ma. – powiedziała Meredith, poprawiając grzywkę. Meredith, to tajemnicza dziewczyna, która ma coś w sobie. Coś co przyciąga i przeszywa zarazem.  Jest wysoką, smukłą , długowłosą blondynką, która potrafi być niekiedy naprawdę chamska wobec innych. Częściej natomiast była promienna i zabawna. Zawsze znalazła jakąś ciętą ripostę dla nauczycieli i świetne wytłumaczenie na niektóre sprawy . Chociaż rzadko okazywała uczucia, jej serce było dobre .
- Hahaha, można? Można .– zachichotała Naomi .
- Ej, chciałam zauważyć, że dawno porządnie się nie wybawiłyśmy. Może skoczymy w piątek do tego nowego klubu ?  – zapytałam, oczekując pozytywnej odpowiedzi .
- Tak! Jasne ! Nie mogę się już doczekać ! – krzyczały dziewczyny.
- No to dobrze. Pojawicie się wszystkie, tak ? – zerknęłam na Naomi i Connie, które jakoś nie specjalnie się ucieszyły.
- Przepraszam, ja nie wpadnę. Mama prosi, żebym pomogła jej przy przeprowadzce . – odparła spokojnie Naomi.
- Kurcze, szkoda. Ale odrobimy sobie to kiedyś ! – uśmiechnęłam się pocieszająco.- A Ty Connie ? Co z Tobą ?
- Nie wiem co na to Kenny, wiesz .. ostatnio sporo się kłócimy. – westchnęła. – Ale postaram się wpaść. – posłała mi blady uśmiech.
- Mam nadzieje, że wszystko się uda.
Godziny płynęły w doskonałym towarzystwie. Śmiałyśmy się, gadałyśmy, wspominałyśmy dawne chwile. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 20 .
- No dobrze, nie wiem jak wy, ale ja się zbieram. Dziękuję, za urozmaiconą niedzielę. – powiedziałam ciepło i zarzuciłam kurtkę, a następnie pocałowałam w policzek na pożegnanie każdą z dziewczyn. Już miałam wychodzić, gdy Sue podeszła do mnie i szepnęła.
- Sophie, chciałabym z Tobą porozmawiać . Wyjdę z Tobą, bo potem idę do Ignaca.
- Okej, to zbieraj się. Czekam przed drzwiami. – odparłam i poszłam ubrać buty. Po około 2 minutach Sue wyszła , zakładając torebkę przez ramię.  – Więc co się dzieje ? – zapytałam ciepło.
- Eh, pogubiłam się. Wiesz jaka jest moja sytuacja w domu. Kocham Was, ale.. – złamał jej się głos . – Chcę chyba stąd wyjechać. Rozmawiałam z tatą, powiedział że mogę przyjechać . Nie daję już rady. Codziennie kłócę się z mamą, ojczymem, nikt mi nie pomaga.  To jeszcze nie jest pewne, ale poddaję się jak na razie . – po jej policzku spłynęła łza .
- Sue, kochanie. Wiem, że jest ciężko, wiem, że to trudne, ale musisz wytrwać w tym wszystkim.  Masz tutaj wszystkich których kochasz, a oni kochają Ciebie. Ignac nie widzi poza Tobą świata, jesteś dla niego wszystkim . Jeżeli wyjedziesz, będzie Ci jeszcze gorzej .  Będziesz tęsknić za nim, za nami . To nie rozwiążę Twoich problemów ,  to jeszcze bardziej je pogłębi .  Zostań,  proszę Cię . – powiedziałam z troską, po czym otarłam jej łzę.
- Przemyślę to . Obiecuję . – mruknęła i przytuliła się do mnie . Uśmiechnęłam się lekko i pogłaskałam ją po głowie. Po chwili dziewczyna odsunęła się ode mnie i zapytała, lekko się śmiejąc. – Jak wyglądam ? Popraw mnie,  jeśli jest coś nie tak,  bo jak mnie Ignac taką zobaczy to ze mną zerwie.
Zaśmiałam się i poprawiłam jej włosy i rozmazany makijaż.
- Poczekaj tu ze mną na niego . Zaraz się ściemni .
- No dobrze, poczekam z Tobą. – zaśmiałam się ciepło i schowałam chłodne już dłonie  w kieszeniach kurtki .
Czekałyśmy około 15 minut, gdy zza rogu wyłoniły się dwie sylwetki mężczyzn .  Obie wysokie, lekko umięśnione, takie w sam raz . Po chwili poznałam Ignaca, po jego  ruchach i głosie . Drugiej osoby nie poznałam , ale niebawem miałam już dowiedzieć się kim jest .
- Cześć skarbie . – przywitał ciepło Sue, Ignac .
- Hej – odparła Sue i pocałowała go na przywitanie . Po chwili odsunęła się od niego i unosząc jedną brew znacząco do góry spojrzała na chłopaka, który przyszedł wraz z nim . – Może przedstawisz nam kolegę, którego przyprowadziłeś  ?
- A tak, właśnie . Przedstawiam wam Justina . Justin przedstawiam Ci Sue i Sophie .
Sue uśmiechnęła się radośnie i jak zwykle na przywitanie pocałowała chłopaka w policzek . Ja natomiast,  spojrzałam na niego i wymiękłam .  Wyglądał jak z moich marzeń . Zmierzwione brązowe włosy, czekoladowe oczy, nisko spuszczone czarne spodnie, supry , świetna, dłuższa kurtka w stylu militarnym, nieśmiertelniki zawieszone na szyi  i przecudny czarny snapback .  W moich oczach pojawił się zachwyt. Nie chcąc wyjść na nienormalną podałam mu rękę i pocałowałam jego chłodny policzek .  Zarumieniłam się i spojrzałam znacząco na Sue, która chyba zrozumiała o co mi chodzi . Szepnęła coś Ignacowi na ucho, a on spojrzał na Justina, który patrzył w ekran Iphona.  Trochę rozmawialiśmy, zapaliliśmy i gadaliśmy o szkole i różnych pierdołach . Gdy na zegarku pojawiła się 21 spojrzałam na wszystkich, westchnęłam i odparłam .
- Słuchajcie kochani, ja się zbieram . Mama zrobi mi wojnę w domu, jeśli wrócę za późno . Do jutra . – uśmiechnęłam się do wszystkich i pożegnałam tradycyjnie buziakiem w policzek . Gdy ruszyłam w swoją stronę usłyszałam krzyk .
- Poczekaj, też idę do domu . Pójdę z Tobą, dotrzymam Ci towarzystwa . – rzucił Justin . W mojej głowie, zaczęło wariować ze szczęścia . Uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam i gdy podszedł do mnie ruszyliśmy powoli . Po chwili dostałam sms’a od Sue : ‘’ Masz i się ciesz. ‘’ . Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi, dlatego też wzruszyłam lekko ramionami, oddalając tego smsa w niepamięć .  Rozmawialiśmy z Justinem o wszystkim i o niczym . Dowiedziałam się, że ma 20 lat i skończył szkołę.. On natomiast dowiedział się o mnie, że mam 17 lat, brata i chodzę do liceum. Chwilę potem doszliśmy pod mój dom .
- To tutaj . Dziękuję, za miłe towarzystwo . Mam nadzieję, że kiedyś się jeszcze spotkamy .
- Też mam taką nadzieje . To może, żeby nie zatracić znajomości dam Ci swój numer, a Ty mi dasz swój, co ? – zapytał trochę niepewnie i spojrzał mi w oczy.
Rozpłynęłam się w jego oczach. Były niesamowite. Zaniemówiłam na moment, ale ocknęłam się i odpowiedziałam . – Jasne, nie ma sprawy . – wzięłam jego telefon, a on mój i zapisaliśmy swoje numery .

Chwilę po tym, pożegnałam się z nim i otworzyłam bramkę . Odwróciłam się aby posłać mu grzeczny uśmiech , na co on go odwzajemnił . Ma nieziemski uśmiech. O Boże . Ledwie zdążyłam otworzyć drzwi, kiedy z kieszeni kurtki dobiegł dźwięk wiadomości . Weszłam do środka, cała rozpromieniona, rozebrałam się i wzięłam telefon, po czym odczytałam sms’a . ON napisał . Zaczęliśmy pisać i pisać. Poszłam do łazienki, umyłam się , przebrałam w piżamę i poszłam do kuchni coś zjeść . Mama patrzyła na mnie dziwnie, ale ja nic nie mówiłam . Zjadłam jakąś kanapkę i poszłam do pokoju . Położyłam się na łóżku, włączyłam telewizor nadal sms’ując z nim . Cały czas miałam ten głupi uśmieszek na twarzy . Chłopak był zabawny i czarujący, naprawdę wiedział jak zabawiać dziewczynę. Zaczęłam rozmyślać, czy wiele panienek wcześniej też tak czarował.  Zbliżała się 23, a my nadal konwersowaliśmy zacięcie .Zauważyłam, że to on dowiedział się więcej o mnie, niż ja o nim. A może to i lepiej ? Byłam wykończona, zasypiałam, ale za każdym razem budził mnie dźwięk wiadomości . Wystukałam wreszcie na klawiaturze : ‘’ Padam z nóg. Dobranoc J ‘’ a w odpowiedzi dostałam : ‘’ Dobranoc mała . Do zobaczenia ;) ’ . Czyli to oznaczało, że ma zamiar znów się spotkać? I halo, jak mnie nazwał? Mała? ‘’ Chyba śnię’’ pomyślałam. ‘’Chodził’’ po mojej głowie, dosyć długo, aż w końcu zasnęłam, uśmiechając się sama do siebie. Coś w środku mówiło mi, że nie wiem o nim wszystkiego.





Tak więc jest! Mój pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Póki co wygląd strony nie jest za ciekawy, ale to wszystko zmieni się w swoim czasie. Bardzo Was kocham!
xoxo,
V.

Wprowadzenie.

Witajcie kochani!

Idąc trochę za modą pisania opowiadań, pragnę Wam przedstawić moje własne. Co tu dużo mówić, mam nadzieję, że Wam się spodoba i będzie wyjątkowy. I pamiętajcie, że bardzo Was kocham Skarby <3 
xoxo,
V.

A teraz przestawienie postaci :

Sophie - zwykła, 18 letnia dziewczyna o brązowych włosach, czekoladowych oczach i wspaniałym, ciepłym uśmiechu. Jest bardzo wrażliwa, ale niektóre sytuacje wzmacniają jej charakter. Mimo niewinnego wyglądu, gdzieś w środku niej czai się coś niezwykłego. Całym światem jest dla niej taniec. Potrafi się katować, byleby osiągnąć sukces.

Justin - młody, nieziemsko przystojny chłopak, o którym niewiele osób cokolwiek wie. Jest specyficznym człowiekiem, nigdy nie można wyczuć jego nastroju. Mimo tego jest niezwykle ciepłym, twardym i odważnym chłopakiem. Jeśli coś postawi sobie za cel, dąży do tego z całych sił. W niebezpiecznych sytuacjach, zawsze zachowuje zimną krew. Jego drugie imię to szczerość. 

Chris - starszy brat Sophie. Kochający i troskliwy brat, a zarazem okropny flirciarz i bajerant. Bardzo troszczy się o swoją młodszą siostrę, zawsze ją broni, chociaż niekiedy wda się z nią w porządną kłótnię. Uwielbia zabawę, samochody i kobiety. Mimo to, w najmniej oczekiwanym momencie zakocha się po uszy.

Trish - najlepsza przyjaciółka Sophie. Śliczna, zielonooka szatynka o cudownym charakterze. Jest stanowcza, zdecydowana i szczera do bólu. Jest cholernie twarda, a zarazem kochana. Od kilku lat spotyka się z Frankiem.

Katty - kolejna z najlepszych przyjaciółek Sophie. Zdecydowana, konkretna, czasem impulsywna, dociekliwa. Ma powodzenie u mężczyzn, ale nie wykorzystuje tego. Zakochana w sporcie i imprezach. Traktuje Sophie jak siostrę i zawsze wie co odpowiedzieć.

Sue - przyjaciółka Sophie i dziewczyna Ignaca . Uwielbia imprezy, zakupy oraz kawę. Otwarta, szczera i urocza. Jej urodą zachwycał się już nie jeden. Zabawna, roztargniona i szalona. 

Ignac - najlepszy przyjaciel Justina, chłopak Sue i wróg numer jeden Katty. Nikt, oprócz Sue i Justina nie wiedział o nim zbyt wiele. Trzymał większość ludzi na dystans, co powodowało go jeszcze bardziej tajemniczym. Był jedną z niewielu osób, która potrafiła zrozumieć Justina.

Luke - chłopak, który najpierw mówi, później myśli. Denerwuje większość ludzi, ale czasem potrafi szczerze porozmawiać. Kocha panienki, uwielbia dobrze się bawić i o nic nie dbać. Mieszka razem z Justinem, Ignacem i Mike'iem. 

Mike - najstarszy z mieszkających z nim chłopaków i najbardziej opanowany. Zawsze służył radą i mądrym słowem. Decydował o sprawach ekipy, pod nieobecność szefa gangu - Brada.

No, to by było na tyle z główniejszych bohaterów. Resztę osób będę opisywać w trakcie. No więc życzę miłego czytania i ENJOY !
PONIEWAŻ :
                     Night doesn't give of sleep.