Menu

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 3, cz.I

 Kolejne dni mijały spokojnie, taka monotonia . Spotykałam się na chwilę z Sue, potem wracałam do domu. Justin nie pisał, również nie przychodził z Ignacem . W zasadzie nie skupiałam się na tym, miałam masę innych spraw na głowie związanych ze szkołą. W końcu nadszedł piątek . Wstałam jak zwykle o 6 . Poszłam do łazienki, umyłam się, nałożyłam lekki makijaż i poszłam się ubrać . Wsunęłam dżinsowe, lekko postrzępione u dołu szorty, białą bokserkę na ramiączkach i dodałam do tego łańcuch. Zeszłam do kuchni, zjadłam kanapkę i popiłam ciepłą herbatą, która na mnie już czekała. Poszłam do przedpokoju, włożyłam czarne vansy i skórzaną ramoneskę . Na ramie wzięłam czarną torbę i wyszłam.  W ciągu 10 minut byłam w szkole . Lekcje minęły dobrze i szybko . Gdy schodziłam na dół, nagle Sue podbiegła do mnie i bez słowa pociągnęła mnie za dłoń do wyjścia . Stanęłyśmy za rogiem  i spojrzała na mnie cała rozpromieniona .
- Czy ja dobrze słyszałam ? Justin przyszedł wczoraj na Twój trening ? – zapytała piskliwym głosem.
- No nie do końca. Był tam załatwiać jakieś sprawy i wpadł przypadkiem na trening.  Do tego odprowadził mnie pod dom, poniósł torbę- wymieniałam- i pocałował w czoło, na pożegnanie… chyba.. – dodałam już o wiele ciszej. Zarumieniłam się i spojrzałam na Sue. Dziewczyna natomiast zrobiła wielkie oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki, szczery i szczęśliwy uśmiech.
- Boże, wreszcie ktoś ma Cię na oku Sophie . I nie jest to kolejny kretyn, jak zdarzało się wcześniej . – rzuciła lekko, a ja poczułam ukłucie w żołądku . Nie, to nie były ani trochę fajne wspomnienia. Sue kontynuowała .
- Jestem pewna, że mu się podobasz, że nie jesteś mu obojętna.
- Sue, błagam Cie . Byłam wykończona i zrobił to po prostu odruchowo. Gdybym była na jego miejscu, pewnie zrobiłabym tak samo.
-Sophie, czy Ty się w ogóle słyszysz kobieto ? Pierdolisz takie bzdury. Ewidentnie coś się kroi. Zobaczysz !
- Tak, tak . Znam to już na pamięć. Nie robie sobie nadziei, bo potem znów będę miała kilka tygodni wyjętych z życia.
- Boże, no nie przekonam Cię. Nie wydaje mi się, żeby Justin był takim dupkiem, jak poprzedni debile.
Przełknęłam ślinę. Kto wie? Może faktycznie nie będzie dupkiem.  
- Wiem, ale pozory mogą mylić, prawda ?
- Oh, chodź już . Nie mogę Cię słuchać. – posłała mi poganiające spojrzenie i chwyciła za rękę, ciągnąc za sobą. Gdy wyszłyśmy na plac, Sue pognała tradycyjnie do swojego chłopaka, zostawiając mnie kroczącą spokojnie . Przeczesałam wzrokiem plac i nigdzie nie dostrzegłam Justina. Podeszłam do dwójki i przywitałam się z Ignacem, pytając następnie.
- A gdzie Justin?
- Musiał załatwić coś na mieście – rzekł nonszalancko Ignac.
- Hm, no trudno, ja lecę.  Trzymajcie się ! – posłałam zakochanym ciepły uśmiech i już już miałam odchodzić gdy Sue złapała mnie za dłoń.
- Hej Soph, dziś piątek, pamiętasz ? Mieliśmy iść do tego nowego klubu.
- Cholera ! Na śmierć zapomniałam. – zrobiłam wielkie oczy.
- Dlatego Ci przypominam. Przyjdziesz, prawda? –zapytała zatroskana.
- Postaram się. – uśmiechnęłam się blado.
- Dobrze, to będę do Ciebie dzwonić około 18, okej ?
- Jasne. Dobrze, lecę już. Pa – ucałowałam lekko polik Sue i odwróciłam się.
- Pa – odparła luźno i wróciła do Ignaca.
Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam swobodnie do domu. W głowie miałam miliard myśli, trochę o szkole, trochę o tym co czeka mnie w domu i trochę o tej wieczornej imprezie. Przygryzłam kącik ust i przymknęłam oczy pod promieniami słońca. Było mi tak przyjemnie.
Droga do domu upłynęła szybko. W domu zastałam tylko brata, który właśnie uczył się do egzaminów. Minęłam go bez słowa, idąc do swojego pokoju. Chyba byłam zbyt zamyślona, aby cokolwiek mu powiedzieć. Weszłam do pokoju i rzuciłam torbę z książkami gdzieś w bok. Usiadłam na kanapie i zaczęłam układać ubrania, które mama wcześniej wyprała. W pewnej chwili usłyszałam pukanie.
- Proszę – mruknęłam pod nosem składając koszulkę.
- Cześć młoda, co tam ? – po pokoju rozległ się ciepły głos Chrisa.
- Cześć. Nic, a czemu pytasz ?
- Bo nawet się z ukochanym braciszkiem nie przywitałaś – chłopak usiadł obok mnie.
- Przepraszam, zamyśliłam się ukochany braciszku. – dwa ostatnie słowa bardzo przesłodziłam.
- Dobra, dobra. Żartowałem tylko-uśmiechnął się.-  Lecisz gdzieś dzisiaj ? W końcu jest piątek.
- Nie wiem. Niby mam iść z Sue do tego nowego klubu, ale szczerze jakoś mi się nie chce. – odparłam bez przekonania.
- Oj młoda, idź. Może Ci się mina rozchmurzy, bo póki co to aż żal na Ciebie patrzeć. Stało się coś?
- Nie Chris, wszystko jest w porządku. Dziękuje.- uśmiechnęłam się delikatnie.
- No dobrze, ale pójdziesz?- zapytał. – Proszę.
- Okej, pójdę. W sumie nic nie stracę. –położyłam złożone już ubrania na krzesło i ponownie opadłam na małą kanapę.
-No, moja krew. Ale jak coś będzie nie tak to dzwoń, okej? Najwyżej Cię zgarnę.- zaoferował Chris.
-Dobra, spokojnie. –spojrzałam na niego ciepłym wzrokiem. Chłopak jedynie się uśmiechnął i nim się obejrzałam znalazłam się w jego, ciepłych, braterskich ramionach. Wtuliłam się wygodnie w jego pierś i uśmiechnęłam sama do siebie. Fajnie było mieć takiego brata. Nie dość, że był opiekuńczy to jeszcze nieziemsko przystojny. Miał zmierzwione włosy koloru ciemnego blondu, błękitne tęczówki i nieskazitelny uśmiech. W ogóle nie jesteśmy do siebie podobni. Był też niezłym flirciarzem. Co rusz widziałam go z inną dziewczyną. Mimo tego, że mieliśmy nieraz ogromne kłótnie to i tak bardzo go kocham.
Tkwiliśmy chwilę w objęciach po czym wyplątałam się z jego ramion i posłałam mu wesoły uśmiech.
- Jak tam przygotowania do egzaminów? – zapytałam zatroskana.
- Nie jest źle, ale szału też nie ma. – wzruszył ramionami
- Będzie dobrze, wiem, że dasz radę. – uśmiechnęłam się . Pogawędziliśmy jeszcze chwilę, po czym Chris wrócił do nauki. Ja położyłam się na łóżku i w jednej chwili zasnęłam.
Około 18 obudził mnie dźwięk telefonu.
- Halo? –odebrałam zaspanym głosem.
- Sophie ! Nie mów mi, że spałaś! – usłyszałam piskliwy głos Sue w słuchawce.
- Mówię Ci, że spałam – odparłam przekornie.
- Ja Cię uduszę ! Wstawaj i idź się zbierać ! O 20 widzę Cię gotową. Przyjedziemy po Ciebie z Ignacem.- oznajmiła stanowczo i zanim jej przerwałam, dodała- A, i Trish razem z Frankiem idą z nami.
- Dobrze, świetnie. – mruknęłam, przeciągając się.
- No rusz ten tyłek !
- To może byś się najpierw rozłączyła, bo trochę nie bardzo mogę ogarniać się, rozmawiając z Tobą.
- Masz mnie. Dobra, kończę. Do zobaczenia o 20. Buziaki.
- No pa.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko.
Wstałam ospale i ponownie się przeciągnęłam. Ruszyłam do łazienki, by od czegoś zacząć. Weszłam pod prysznic, nasmarowałam ciało kokosowym płynem, a we włosy wtarłam grejpfrutowy szampon. Po około 20 minutach stałam już owinięta w ręcznik, na środku łazienki, myjąc zęby. Następnie, starannie wysuszyłam włosy. Po upewnieniu się, że każdy kosmyk jest dostatecznie suchy, podłączyłam prostownice i zaczekałam, aż się nagrzeje. Następnie idealnie podkręciłam włosy na prostownicy, nadając im świetnej objętości. Chwilę po ułożeniu włosów, chwyciłam w dłoń podkład i starannie rozłożyłam go na twarzy. Potem eye-linerem namalowałam na swoich powiekach perfekcyjne kreski, a rzęsy wyszczotkowałam mascarą.  Kiedy upewniłam się, że mój makijaż jest dobry, poszłam wybrać sobie strój na dzisiejszy wieczór. Stanęłam przed szafą i po długich rozważaniach zdecydowałam się na zwykłą, małą czarną ze złotym zamkiem na plecach. Dobrałam do sukienki szpilki sandałki w kolorze nude i pod kolor dobrałam niewielką kopertówkę. Spojrzałam na zegarek i była 19.30. „ Brawo Sophie, jak zwykle przed czasem” – pogratulowałam sobie w myślach i oblizałam wargi, uświadamiając sobie, że nie położyłam na usta delikatnego błyszczyku. Tak więc odszukałam w kosmetyczce mój ulubiony odcień i przejechałam błyszczykiem po ustach, nadając im niesamowitego blasku. Stanęłam przed lustrem i zadowolona z efektu, pokiwałam głową. Zeszłam na dół, spotykając ponownie brata.
- Cholera jasna, młoda ! – prawie krzyknął Chris.
- Co się stało ?! – zapytałam przerażona.
- Wyglądasz niesamowicie! Gdybym tylko nie był Twoim bratem …
- CHRIS ! – warknęłam.
- No już, spokojnie. Tylko żartowałem. O której wychodzisz ? – zapytał.
- O 20 – odparłam układając sukienkę.
- Umh. Masz pieniądze przy sobie?- spojrzał na mnie pytająco.
- Nie, idę na sępa. – warknęłam sarkastycznie. – Mam.
- Co się dzieje?
- Nic, a co ma się dziać ? Pytasz się mnie jakbym była naprawdę głupia.
- Dobra, przepraszam. – Chris podszedł do mnie i przytulił. Ja oczywiście wtuliłam się w niego i mruknęłam zadowolona.
Przegadałam z Chrisem te 30 minut, aż w końcu zadzwoniła do mnie Sue.
- Gotowa?
- Jasne, wątpiłaś?
- Zamknij się i wyjdź przed dom, głupku. – rzuciła Sue.
- Dobra – odparłam luźno i wyszłam przed dom wcześniej żegnając się z Chrisem. Na podjeździe stał już czarny, sportowy samochód Ignaca. Weszłam szybko do środka i usadowiłam swój tyłek na tylnych siedzeniach.
- No no, gratuluje Sophie . Bardzo ładnie wyglądasz – rzucił nonszalancko Ignac.
- Yyy, dziękuje. – zarumieniłam się .
- Ignac ma zupełną racje. Podbijesz dzisiaj męskie serca – zachichotała Sue, odwracając się do mnie.
- Czy możemy już ruszać, a nie pieprzyć o tym jak wyglądam? – rzuciłam trochę nerwowo. Naprawdę chciałam już być na miejscu, przesiedzieć te godziny i wrócić do domu.
- Soph, spokojnie. Już jedziemy. Ruszaj kochanie.- Sue położyła dłoń na ramieniu Ignaca i przekazała mu jakąś tajną wiadomość. On od razu załapał o co chodzi i bez słowa ruszył w kierunku „ The Gig”, czyli nowo otwartego klubu. Droga w zasadzie upłynęła na jakichś plotkach i żartach. Przed klubem byliśmy może 10 minut później. Wyszłam zgrabnie z samochodu, to samo uczynili Sue i Ignac. Zaraz obok nas zaparkował ciemny Cadillac Escalade, naprawdę piękny wóz. Wysiedli z niego średniego wzrostu, czarnowłosa dziewczyna o pięknym uśmiechu i wysoki, młody chłopak, z tatuażami  na rękach i zmierzwionymi, brązowymi oczyma. To Trish i Frank oczywiście.
I takim oto sposobem stały przede mną dwie, cholernie zakochane pary i ja – samotny strzelec, który pasował do nich jak garbaty do ściany. Przewróciłam oczami uświadamiając sobie stan obecnej sytuacji.
- Wejdziemy wreszcie do środka, czy przegawędzimy całą imprezę na parkingu?- zapytałam czując jak nerwy we mnie narastają.
- Boże, coś Ty taka jakby Cię coś ugryzło? – zapytała pretensjonalnie Trish.
- Daj spokój, nie jest dziś w humorze . – rzuciła Sue, łagodząc sytuacje.
- Chodźmy. – rzucił Frank, ruszając w głąb klubu.
W środku było cholernie dużo ludzi, ale muzyka od razu pobudzała do ruchu. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak moją dłoń chwyta ciepła dłoń Sue. Znaleźliśmy dostatecznie duży stolik i usiedliśmy przy nim. Od razu zamówiliśmy drinka dla każdego. Po kilku chwilach, już z drinkiem w ręku wdałam się w dyskusję z Sue i Trish na temat jakiejś ostatniej hot ploteczki. Poczułam jak to całe ciśnienie ze mnie schodziło.
Przez cały ten czas, kiedy rozmawiałam z ekipą czułam na sobie palący wzrok ciemnowłosego, młodego mężczyzny siedzącego w stoliku na ukos nas. Doprowadzał mnie do szału, poważnie. Miałam go po dziurki w nosie a byłam tu zaledwie pół godziny. Już miałam wstać i zapytać mężczyznę o co mu chodzi, ale w tym momencie Sue złapała mnie za dłoń i krzyknęła.
- Idziemy na parkiet mała ! Pokażemy im jak to się robi!
Przewróciłam oczami i wstałam, a za mną Trish . Chłopaki tradycyjnie zostali przy stole. Poprawiłam kieckę i ruszyłam dumnie na parkiet, mijając stolik coraz bardziej irytującego mnie chłopaka. Oczywiście wystawiłam mu środkowy palec i zamordowałam wzrokiem. On tylko upił kolejny łyk drinka.
Tańczyłam z dobre kilkanaście minut, aż poczułam, że muszę usiąść i odsapnąć. Poszłam więc do stolika i od razu pociągnęłam kilka łyków nowego drinka. Pogawędziłam chwilę z Frankiem i Ignacem, po czym przeprosiłam ich na moment, ponieważ poczułam, że muszę iść do toalety. Przecisnęłam się przez tłum ludzi, wcześniej machając Sue i pokazując jej kierunek, w którym idę, żeby się nie martwiła. Weszłam do toalety i poczułam jak alkohol w mojej krwi lekko daje się we znaki. Przejechałam dłońmi po policzkach i weszłam do kabiny. Gdy już załatwiłam co miałam załatwić, umyłam ręce i wyszłam z łazienki, kierując się do stolika. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramie w kąt nieopodal łazienki. Przerażona spojrzałam na nieznaną mi osobę i poznałam w niej tego mężczyznę ze stolika.  Mój oddech przyspieszył, a w oczach panował ogromny strach. Przycisnął mnie do ściany a jego twarz znajdowała się centymetry od mojej. Wtedy zobaczyłam na jego policzku i skroni dwie, nie wielkie, ale widoczne blizny. Przełknęłam ślinę, a ten zaczął mówić.

- I co mała suko? Teraz nie jesteś taka cwana, co? – w jego oddechu było czuć wyraźną ilość alkoholu.



                                                                      C.D.N <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz