Kolejne dni mijały
spokojnie, taka monotonia . Spotykałam się na chwilę z Sue, potem wracałam do
domu. Justin nie pisał, również nie przychodził z Ignacem . W zasadzie nie
skupiałam się na tym, miałam masę innych spraw na głowie związanych ze szkołą. W
końcu nadszedł piątek . Wstałam jak zwykle o 6 . Poszłam do łazienki, umyłam
się, nałożyłam lekki makijaż i poszłam się ubrać . Wsunęłam dżinsowe, lekko
postrzępione u dołu szorty, białą bokserkę na ramiączkach i dodałam do tego
łańcuch. Zeszłam do kuchni, zjadłam kanapkę i popiłam ciepłą herbatą, która na
mnie już czekała. Poszłam do przedpokoju, włożyłam czarne vansy i skórzaną
ramoneskę . Na ramie wzięłam czarną torbę i wyszłam. W ciągu 10 minut byłam w szkole . Lekcje
minęły dobrze i szybko . Gdy schodziłam na dół, nagle Sue podbiegła do mnie i
bez słowa pociągnęła mnie za dłoń do wyjścia . Stanęłyśmy za rogiem i spojrzała na mnie cała rozpromieniona .
- Czy ja dobrze słyszałam ? Justin przyszedł wczoraj na
Twój trening ? – zapytała piskliwym głosem.
- No nie do końca. Był tam załatwiać jakieś sprawy i
wpadł przypadkiem na trening. Do tego
odprowadził mnie pod dom, poniósł torbę- wymieniałam- i pocałował w czoło, na pożegnanie…
chyba.. – dodałam już o wiele ciszej. Zarumieniłam się i spojrzałam na Sue.
Dziewczyna natomiast zrobiła wielkie oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki,
szczery i szczęśliwy uśmiech.
- Boże, wreszcie ktoś ma Cię na oku Sophie . I nie jest
to kolejny kretyn, jak zdarzało się wcześniej . – rzuciła lekko, a ja poczułam
ukłucie w żołądku . Nie, to nie były ani trochę fajne wspomnienia. Sue
kontynuowała .
- Jestem pewna, że mu się podobasz, że nie jesteś mu
obojętna.
- Sue, błagam Cie . Byłam wykończona i zrobił to po
prostu odruchowo. Gdybym była na jego miejscu, pewnie zrobiłabym tak samo.
-Sophie, czy Ty się w ogóle słyszysz kobieto ? Pierdolisz
takie bzdury. Ewidentnie coś się kroi. Zobaczysz !
- Tak, tak . Znam to już na pamięć. Nie robie sobie
nadziei, bo potem znów będę miała kilka tygodni wyjętych z życia.
- Boże, no nie przekonam Cię. Nie wydaje mi się, żeby Justin
był takim dupkiem, jak poprzedni debile.
Przełknęłam ślinę. Kto wie? Może faktycznie nie będzie
dupkiem.
- Wiem, ale pozory mogą mylić, prawda ?
- Oh, chodź już . Nie mogę Cię słuchać. – posłała mi
poganiające spojrzenie i chwyciła za rękę, ciągnąc za sobą. Gdy wyszłyśmy na
plac, Sue pognała tradycyjnie do swojego chłopaka, zostawiając mnie kroczącą
spokojnie . Przeczesałam wzrokiem plac i nigdzie nie dostrzegłam Justina.
Podeszłam do dwójki i przywitałam się z Ignacem, pytając następnie.
- A gdzie Justin?
- Musiał załatwić coś na mieście – rzekł nonszalancko
Ignac.
- Hm, no trudno, ja lecę. Trzymajcie się ! – posłałam zakochanym ciepły
uśmiech i już już miałam odchodzić gdy Sue złapała mnie za dłoń.
- Hej Soph, dziś piątek, pamiętasz ? Mieliśmy iść do tego
nowego klubu.
- Cholera ! Na śmierć zapomniałam. – zrobiłam wielkie
oczy.
- Dlatego Ci przypominam. Przyjdziesz, prawda? –zapytała
zatroskana.
- Postaram się. – uśmiechnęłam się blado.
- Dobrze, to będę do Ciebie dzwonić około 18, okej ?
- Jasne. Dobrze, lecę już. Pa – ucałowałam lekko polik
Sue i odwróciłam się.
- Pa – odparła luźno i wróciła do Ignaca.
Włożyłam słuchawki w uszy i ruszyłam swobodnie do domu. W
głowie miałam miliard myśli, trochę o szkole, trochę o tym co czeka mnie w domu
i trochę o tej wieczornej imprezie. Przygryzłam kącik ust i przymknęłam oczy
pod promieniami słońca. Było mi tak przyjemnie.
Droga do domu upłynęła szybko. W domu zastałam tylko
brata, który właśnie uczył się do egzaminów. Minęłam go bez słowa, idąc do
swojego pokoju. Chyba byłam zbyt zamyślona, aby cokolwiek mu powiedzieć.
Weszłam do pokoju i rzuciłam torbę z książkami gdzieś w bok. Usiadłam na
kanapie i zaczęłam układać ubrania, które mama wcześniej wyprała. W pewnej
chwili usłyszałam pukanie.
- Proszę – mruknęłam pod nosem składając koszulkę.
- Cześć młoda, co tam ? – po pokoju rozległ się ciepły
głos Chrisa.
- Cześć. Nic, a czemu pytasz ?
- Bo nawet się z ukochanym braciszkiem nie przywitałaś –
chłopak usiadł obok mnie.
- Przepraszam, zamyśliłam się ukochany braciszku. – dwa
ostatnie słowa bardzo przesłodziłam.
- Dobra, dobra. Żartowałem tylko-uśmiechnął się.- Lecisz gdzieś dzisiaj ? W końcu jest piątek.
- Nie wiem. Niby mam iść z Sue do tego nowego klubu, ale
szczerze jakoś mi się nie chce. – odparłam bez przekonania.
- Oj młoda, idź. Może Ci się mina rozchmurzy, bo póki co
to aż żal na Ciebie patrzeć. Stało się coś?
- Nie Chris, wszystko jest w porządku. Dziękuje.-
uśmiechnęłam się delikatnie.
- No dobrze, ale pójdziesz?- zapytał. – Proszę.
- Okej, pójdę. W sumie nic nie stracę. –położyłam złożone
już ubrania na krzesło i ponownie opadłam na małą kanapę.
-No, moja krew. Ale jak coś będzie nie tak to dzwoń,
okej? Najwyżej Cię zgarnę.- zaoferował Chris.
-Dobra, spokojnie. –spojrzałam na niego ciepłym wzrokiem.
Chłopak jedynie się uśmiechnął i nim się obejrzałam znalazłam się w jego,
ciepłych, braterskich ramionach. Wtuliłam się wygodnie w jego pierś i
uśmiechnęłam sama do siebie. Fajnie było mieć takiego brata. Nie dość, że był
opiekuńczy to jeszcze nieziemsko przystojny. Miał zmierzwione włosy koloru
ciemnego blondu, błękitne tęczówki i nieskazitelny uśmiech. W ogóle nie
jesteśmy do siebie podobni. Był też niezłym flirciarzem. Co rusz widziałam go z
inną dziewczyną. Mimo tego, że mieliśmy nieraz ogromne kłótnie to i tak bardzo
go kocham.
Tkwiliśmy chwilę w objęciach po czym wyplątałam się z
jego ramion i posłałam mu wesoły uśmiech.
- Jak tam przygotowania do egzaminów? – zapytałam
zatroskana.
- Nie jest źle, ale szału też nie ma. – wzruszył
ramionami
- Będzie dobrze, wiem, że dasz radę. – uśmiechnęłam się .
Pogawędziliśmy jeszcze chwilę, po czym Chris wrócił do nauki. Ja położyłam się
na łóżku i w jednej chwili zasnęłam.
Około 18 obudził mnie dźwięk telefonu.
- Halo? –odebrałam zaspanym głosem.
- Sophie ! Nie mów mi, że spałaś! – usłyszałam piskliwy
głos Sue w słuchawce.
- Mówię Ci, że spałam – odparłam przekornie.
- Ja Cię uduszę ! Wstawaj i idź się zbierać ! O 20 widzę
Cię gotową. Przyjedziemy po Ciebie z Ignacem.- oznajmiła stanowczo i zanim jej
przerwałam, dodała- A, i Trish razem z Frankiem idą z nami.
- Dobrze, świetnie. – mruknęłam, przeciągając się.
- No rusz ten tyłek !
- To może byś się najpierw rozłączyła, bo trochę nie
bardzo mogę ogarniać się, rozmawiając z Tobą.
- Masz mnie. Dobra, kończę. Do zobaczenia o 20. Buziaki.
- No pa.- wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon
na łóżko.
Wstałam ospale i ponownie się przeciągnęłam. Ruszyłam do
łazienki, by od czegoś zacząć. Weszłam pod prysznic, nasmarowałam ciało
kokosowym płynem, a we włosy wtarłam grejpfrutowy szampon. Po około 20 minutach
stałam już owinięta w ręcznik, na środku łazienki, myjąc zęby. Następnie,
starannie wysuszyłam włosy. Po upewnieniu się, że każdy kosmyk jest
dostatecznie suchy, podłączyłam prostownice i zaczekałam, aż się nagrzeje.
Następnie idealnie podkręciłam włosy na prostownicy, nadając im świetnej
objętości. Chwilę po ułożeniu włosów, chwyciłam w dłoń podkład i starannie
rozłożyłam go na twarzy. Potem eye-linerem namalowałam na swoich powiekach
perfekcyjne kreski, a rzęsy wyszczotkowałam mascarą. Kiedy upewniłam się, że mój makijaż jest
dobry, poszłam wybrać sobie strój na dzisiejszy wieczór. Stanęłam przed szafą i
po długich rozważaniach zdecydowałam się na zwykłą, małą czarną ze złotym
zamkiem na plecach. Dobrałam do sukienki szpilki sandałki w kolorze nude i pod
kolor dobrałam niewielką kopertówkę. Spojrzałam na zegarek i była 19.30. „
Brawo Sophie, jak zwykle przed czasem” – pogratulowałam sobie w myślach i
oblizałam wargi, uświadamiając sobie, że nie położyłam na usta delikatnego
błyszczyku. Tak więc odszukałam w kosmetyczce mój ulubiony odcień i
przejechałam błyszczykiem po ustach, nadając im niesamowitego blasku. Stanęłam
przed lustrem i zadowolona z efektu, pokiwałam głową. Zeszłam na dół,
spotykając ponownie brata.
- Cholera jasna, młoda ! – prawie krzyknął Chris.
- Co się stało ?! – zapytałam przerażona.
- Wyglądasz niesamowicie! Gdybym tylko nie był Twoim
bratem …
- CHRIS ! – warknęłam.
- No już, spokojnie. Tylko żartowałem. O której
wychodzisz ? – zapytał.
- O 20 – odparłam układając sukienkę.
- Umh. Masz pieniądze przy sobie?- spojrzał na mnie
pytająco.
- Nie, idę na sępa. – warknęłam sarkastycznie. – Mam.
- Co się dzieje?
- Nic, a co ma się dziać ? Pytasz się mnie jakbym była
naprawdę głupia.
- Dobra, przepraszam. – Chris podszedł do mnie i
przytulił. Ja oczywiście wtuliłam się w niego i mruknęłam zadowolona.
Przegadałam z Chrisem te 30 minut, aż w końcu zadzwoniła
do mnie Sue.
- Gotowa?
- Jasne, wątpiłaś?
- Zamknij się i wyjdź przed dom, głupku. – rzuciła Sue.
- Dobra – odparłam luźno i wyszłam przed dom wcześniej
żegnając się z Chrisem. Na podjeździe stał już czarny, sportowy samochód
Ignaca. Weszłam szybko do środka i usadowiłam swój tyłek na tylnych
siedzeniach.
- No no, gratuluje Sophie . Bardzo ładnie wyglądasz –
rzucił nonszalancko Ignac.
- Yyy, dziękuje. – zarumieniłam się .
- Ignac ma zupełną racje. Podbijesz dzisiaj męskie serca
– zachichotała Sue, odwracając się do mnie.
- Czy możemy już ruszać, a nie pieprzyć o tym jak
wyglądam? – rzuciłam trochę nerwowo. Naprawdę chciałam już być na miejscu,
przesiedzieć te godziny i wrócić do domu.
- Soph, spokojnie. Już jedziemy. Ruszaj kochanie.- Sue
położyła dłoń na ramieniu Ignaca i przekazała mu jakąś tajną wiadomość. On od
razu załapał o co chodzi i bez słowa ruszył w kierunku „ The Gig”, czyli nowo
otwartego klubu. Droga w zasadzie upłynęła na jakichś plotkach i żartach. Przed
klubem byliśmy może 10 minut później. Wyszłam zgrabnie z samochodu, to samo
uczynili Sue i Ignac. Zaraz obok nas zaparkował ciemny Cadillac Escalade,
naprawdę piękny wóz. Wysiedli z niego średniego wzrostu, czarnowłosa dziewczyna
o pięknym uśmiechu i wysoki, młody chłopak, z tatuażami na rękach i zmierzwionymi, brązowymi oczyma.
To Trish i Frank oczywiście.
I takim oto sposobem stały przede mną dwie, cholernie
zakochane pary i ja – samotny strzelec, który pasował do nich jak garbaty do
ściany. Przewróciłam oczami uświadamiając sobie stan obecnej sytuacji.
- Wejdziemy wreszcie do środka, czy przegawędzimy całą
imprezę na parkingu?- zapytałam czując jak nerwy we mnie narastają.
- Boże, coś Ty taka jakby Cię coś ugryzło? – zapytała pretensjonalnie
Trish.
- Daj spokój, nie jest dziś w humorze . – rzuciła Sue,
łagodząc sytuacje.
- Chodźmy. – rzucił Frank, ruszając w głąb klubu.
W środku było cholernie dużo ludzi, ale muzyka od razu
pobudzała do ruchu. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam jak moją dłoń chwyta
ciepła dłoń Sue. Znaleźliśmy dostatecznie duży stolik i usiedliśmy przy nim. Od
razu zamówiliśmy drinka dla każdego. Po kilku chwilach, już z drinkiem w ręku
wdałam się w dyskusję z Sue i Trish na temat jakiejś ostatniej hot ploteczki.
Poczułam jak to całe ciśnienie ze mnie schodziło.
Przez cały ten czas, kiedy rozmawiałam z ekipą czułam na
sobie palący wzrok ciemnowłosego, młodego mężczyzny siedzącego w stoliku na
ukos nas. Doprowadzał mnie do szału, poważnie. Miałam go po dziurki w nosie a
byłam tu zaledwie pół godziny. Już miałam wstać i zapytać mężczyznę o co mu
chodzi, ale w tym momencie Sue złapała mnie za dłoń i krzyknęła.
- Idziemy na parkiet mała ! Pokażemy im jak to się robi!
Przewróciłam oczami i wstałam, a za mną Trish . Chłopaki
tradycyjnie zostali przy stole. Poprawiłam kieckę i ruszyłam dumnie na parkiet,
mijając stolik coraz bardziej irytującego mnie chłopaka. Oczywiście wystawiłam
mu środkowy palec i zamordowałam wzrokiem. On tylko upił kolejny łyk drinka.
Tańczyłam z dobre kilkanaście minut, aż poczułam, że
muszę usiąść i odsapnąć. Poszłam więc do stolika i od razu pociągnęłam kilka
łyków nowego drinka. Pogawędziłam chwilę z Frankiem i Ignacem, po czym
przeprosiłam ich na moment, ponieważ poczułam, że muszę iść do toalety.
Przecisnęłam się przez tłum ludzi, wcześniej machając Sue i pokazując jej
kierunek, w którym idę, żeby się nie martwiła. Weszłam do toalety i poczułam
jak alkohol w mojej krwi lekko daje się we znaki. Przejechałam dłońmi po
policzkach i weszłam do kabiny. Gdy już załatwiłam co miałam załatwić, umyłam
ręce i wyszłam z łazienki, kierując się do stolika. Nagle poczułam jak ktoś
ciągnie mnie za ramie w kąt nieopodal łazienki. Przerażona spojrzałam na nieznaną
mi osobę i poznałam w niej tego mężczyznę ze stolika. Mój oddech przyspieszył, a w oczach panował
ogromny strach. Przycisnął mnie do ściany a jego twarz znajdowała się
centymetry od mojej. Wtedy zobaczyłam na jego policzku i skroni dwie, nie wielkie,
ale widoczne blizny. Przełknęłam ślinę, a ten zaczął mówić.
- I co mała suko? Teraz nie jesteś taka cwana, co? – w
jego oddechu było czuć wyraźną ilość alkoholu.
C.D.N <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz