Menu

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 8

- Gdzie macie jakąś apteczkę? – zapytałam pośpiesznie, nadal będąc oszołomiona zaistniałą przed chwilą sytuacją.
-Górna szafka, druga od lewej. – rzucił luźno Justin, siadając jednocześnie na blacie kuchennym.
Wbrew moim przekonaniom, szybko udało mi się odnaleźć gazę, wodę utlenioną oraz plaster. Jak się okazało w świetle lamp, Justin nie tylko miał pękniętą wargę oraz zadrapane policzki, ale również pęknięty łuk brwiowy. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale jego zachowanie wskazywało na to, jakby było to dla niego codziennością. Cóż, być może jest. Podeszłam do niego i nalawszy trochę wody utlenionej na gazę, przejechałam nią po jego policzkach. Justin był niewzruszony. Non stop wpatrywał się we mnie. Nie zwracałam na to uwagi i kontynuowałam oczyszczanie jego ran. Mimo tego, że zaczęłam się o niego martwić, nadal pamiętałam to co powiedział. Na tę myśl mój żołądek zrobił fikołka. Przełknęłam ślinę i przemyłam tym razem jego łuk brwiowy. W tej chwili Justin nieco się skrzywił. Spojrzałam na niego i szepnęłam.
- Przepraszam.
Justin wzruszył ramionami i nadal posłusznie siedział. Westchnęłam cicho i otworzyłam plaster, przyklejając go chwilę później na jego oczyszczoną już ranę. Następnie obmyłam jego wargę i nie mogłam oprzeć się pokusie przejechania po niej palcem. Gdy to zrobiłam, oblałam się rumieńcem i odwróciłam wzrok. Justin wydawał się być rozbawiony. Zaczerpnęłam głębokiego oddechu i spojrzałam na niego.
- Ściągaj kurtkę. – w moim głosie pobrzmiewała nutka rozkazu.
Justin uniósł zdezorientowany brew, a ja wywróciłam oczami i rzuciłam.
- Zdaje się, że twoja ręka też wymaga pomocy. – wskazałam palcem na zakrwawiony rękaw dżinsowej kurtki.
Chłopak posłusznie zdjął kurtkę, a ja natomiast zajęłam się od razu jego ręką. Skóra na łokciu i przedramieniu była zupełnie zdarta i popękana. Wyglądało to koszmarnie. Zamrugałam kilka razy oczami i oblizałam suche wargi. Przetarłam nową gazą rany, a Justin nieco się wzdrygnął. Nie spojrzałam mu w oczy, za bardzo byłam skupiona na tym, by jak najszybciej skończyć tą robotę. Wyszperałam w szafce bandaż i upewniając się, że ręka Justina jest już oczyszczona, oplotłam nim jego łokieć i przedramię.
- No. Wygląda na to, że skończyłam. – powiedziałam cicho, poprawiając jeszcze dokładniej jego bandaż.
- Dziękuję – mruknął Justin, po czym dodał. – I jednocześnie przepraszam.
- Przepraszasz za co? – zapytałam zaskoczona i zdezorientowana.
- Za tamtą sytuację. To wszystko… Nie chciałem tego powiedzieć. – w głosie Justina słychać było zabłąkanie i niepewność.
- Ale powiedziałeś… - wymamrotałam pod nosem.
- Dlatego przepraszam. Wiem, że nie powinienem się tak zachowywać, dobrze wiedziałem, że to wszystko jest świeże. Rzadko przyznaję się do błędu, więc możesz to odebrać jako zaszczyt. – dodał swobodnie Justin, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami.
-Cóż, byłam na Ciebie wściekła. Dobrze wiedziałeś, że czułam się wtedy potwornie i bałam się. Jedyne czego pragnęłam to zapomnieć o tym co stało się w klubie. Noszę w sobie ranę, głęboką. Powoli zasycha, ale jeszcze długa droga przede mną. – westchnęłam cicho i opuściłam wzrok.
Te wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili. Wszystko dokładnie pamiętałam. Każdy gest, słowo, ruch. I uświadomiłam sobie jak trudne jest to dla mnie, jak ciężko jest się pozbyć tych nieprzyjemnych obrazów z mojej głowy. Nagle poczułam, jak Justin zeskakuje z blatu i po prostu mnie do siebie tuli. Zamknął mnie znów w swoich bezpiecznych ramionach, tak jak wtedy… Nie opierałam się, wręcz szukałam w nich ratunku, pomocy. Justin oparł brodę o moją głowę i wymruczał.
- Och mała, wiem, że ci trudno.
Jego słowa wywołały w moich oczach łzy. Odsunęłam się od niego i pokręciłam głową, nie chcąc płakać. Nie dziś, nie w taki dzień. Wzięłam kilka uspokajających oddechów i założyłam kosmyk włosów za ucho. Justin przyglądał mi się, po czym wreszcie przerwał, panującą między nami ciszę.
- Idę się odświeżyć, zaraz do was przyjdę.
Pokiwałam głową i odwróciłam się do blatu, by posprzątać za sobą. Słyszałam jak wychodzi po schodach i zamyka za sobą drzwi. Oparłam dłonie o kanty blatu i pochyliłam się w przód, wzdychając bezradnie. Cholera, jakie to było popieprzone.
Gdy posprzątałam za nami kuchnię wyszłam za dom, a moim oczom ukazał się wielki płomień ogniska. Było już chłodno, dlatego szybko podbiegłam do paleniska, by się ogrzać. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowie, ale Katty i tak spojrzała na mnie wyczekująco. Ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami i usiadłam w fotelu. Po chwili pojawił się Justin w czarnych spodniach dresowych z krokiem praktycznie w kolanach oraz w luźnej szarej bluzie, zakładanej przez głowę. W dłoni trzymał jeszcze jedną. Gdy podszedł do mnie, uśmiechnął się lekko i wręczył mi ją.
- Trzymaj. Nie chcę żebyś zmarzła.
Wzięłam bluzę od niego i od razu włożyłam na siebie. Mmm, pachniała nim. Justin wymienił kilka uszczypliwych i żartobliwych zdań z chłopakami, a ja natomiast związałam włosy w niedbałego koka. Gdy chciałam usiąść, Justin zwinnie podsiadł mnie, po czym pociągnął za biodra, sadzając mnie tym samym sobie na kolanach. Początkowo byłam zszokowana i sztywna jak diabli. Oczy wszystkich moich znajomych rozświetliły się i powiększyły. Uśmiechnęłam się niezręcznie i spojrzałam w dół. Justin usiadł wygodnie w sporym wiklinowym fotelu, po czym wziął do ręki szklankę z drinkiem, którego przygotował mu Ignac. Jak zwykle zachowywał się jakby to co się teraz działo było dla niego zupełnie naturalne.
- Ignac, zrób mi proszę drinka. Mocnego. – poprosiłam patrząc błagalnie w oczy chłopakowi.
Ignac pokiwał głową w odpowiedzi, po czym wszyscy wrócili do rozmów. Po kilku minutach trzymałam już drinka w swojej drobnej dłoni. Spojrzałam na Justina, który właśnie śmiał się wesoło. Zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu, ten widok beztroskiego Justina był niesamowity. Pociągnęłam łyk drinka i poprawiłam się na kolanach chłopaka. W tej chwili Justin przestał się śmiać i skierował na mnie swój intensywny wzrok. Jego czekoladowe oczy pobłyskiwały w świetle płomieni, a na ustach malował się jakiś tajemniczy uśmiech. Westchnęłam cicho i schowałam za ucho jakiś niesforny kosmyk. Justin miał oparte ręce o kanty fotela, a w dłoni dzierżył szklankę. Widząc moją niezręczność zaśmiał się i przewrócił oczami, po czym przyciągnął mnie do siebie. Zachłysnęłam się powietrzem i oblizałam wargi. Właśnie opierałam się o klatkę nieziemsko przystojnego chłopaka. Gdy udało mi się przyswoić wszystko co się wydarzyło, zamrugałam kilka razy powiekami. Wzięłam kilka porządnych łyków alkoholu i podciągnęłam nogi, tak że byłam zwinięta w kłębek na Justinie. Mimo tego, nadal byłam cała spięta. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Nagle Justin odchylił się nieco, by móc na mnie spojrzeć, po czym mruknął.
- Wyluzuj mała, ja nie gryzę. – w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.
Uniosłam w górę prawy kącik ust i pokiwałam głową. Justin objął mnie lekko i jedną dłonią gładził moje plecy. Znalazłszy najwygodniejszą pozycje, odetchnęłam lekko i ponownie zamoczyłam usta w drinku.
Od tej chwili znów wszystko było lekkie i przyjemne. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Każdy z nas się śmiał, rozmawiał i gestykulował. Było mi tak dobrze. Dochodziła 3, a my nadal byliśmy jak nowo narodzeni. No prawie. W pewnej chwili Sue zapytała.
- Spohie, kiedy masz te zawody? Bo nie wiem jak umówić się z mamą.
- Um, za tydzień, w piątek. – odparłam spokojnie.
- Jakie zawody? – wtrącił zaskoczony Justin.
- Nasza Sophie wystartuje w międzymiastowych zawodach tanecznych! – wykrzyknęła radośnie Katty.
Przewróciłam oczami, a Trish dodała.
- I oczywiście wytańczy sobie zwycięstwo.
- Och, bez przesady. Jestem pewna, że w sąsiadujących miastach znajdzie się kilka lepszych ode mnie.-wzruszyłam ramionami i oblizałam suche wargi.
- Nie sądze, żeby inne dziewczyny katowały się jak ty. Spójrz tylko na swoje ręce lub nogi. – skarcił mnie Chris.
W tej chwili Justin cały się spiął. Uniósł w górę jedną z brwi, po czym pociągnął łyk drinka. W zasadzie tym łykiem skończył go. Widziałam, że nie był zadowolony z tego co właśnie usłyszał. Ale ja miałam to gdzieś, wiedziałam, że to moje katowanie jest po coś.
- I co z tego? Dążę do perfekcji, dobrze wiesz, że ja nie odpuszczam tak łatwo w kwestii tańca. – warknęłam w odpowiedzi.
Chris pokręcił głową i westchnął. Rozmowy na nowo się zaczęły, natomiast ja spojrzałam na Justina, który wręcz kipiał złością. Nie rozumiejąc o co mu chodzi, zapytałam.
- I o co Ty się złościsz? Nic takiego się nie dzieje.
- A czy Ty widzisz siebie? Oni mają rację, katujesz się. Spójrz na swoje dłonie, są prawie sine.
- Uspokój się. Ja nie robię tego bez powodu, tak? Taniec to jedyne co pozwala mi zapomnieć o całym tym cholernym bólu. – spojrzałam boleśnie na Justina, na co on westchnął.
- Zacznij o siebie dbać, na litość boską.
- Jasne. – uśmiechnęłam się blado i naciągnęłam na dłonie rękawy bluzy.
Po jakimś czasie nasze rozmowy zeszły na temat muzyki. Chłopaki dyskutowali na temat jakiegoś nowego kawałka Wiz Khalify, a ja i dziewczyny klekotałyśmy o Bruno Marsie. Po chwili Luke się odezwał.
- Te, Bieber. A może Ty coś pośpiewasz? Nieraz słysze jak wyjesz u siebie w pokoju.
- Zamknij się pacanie. – warknął Justin.
- Ty śpiewasz? – podnosząc się, spojrzałam zaskoczona na Justina.
Na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie, a ja zaczęłam się szczerzyć.
- No zaśpiewaj, no proszę ! – błagałam.
Justin jedynie patrzył na mnie i kręcił głową.
- Nie, nie ma mowy.
-No błagam Cię ! Justin! – spojrzałam na niego, a Luke niespodziewanie wniósł gitarę Justina.
- Zabiję Cię Hemsworth! – syknął Justin.
Ja natomiast zeszłam z jego kolan i usiadłam naprzeciw, zaraz obok Trish. Justin koszmarnie wolno wziął gitarę, zdjął naszyjnik z szyi i ściągnął z niego fioletową kostkę do gry. Spojrzał na nas wszystkich i wziął głęboki oddech. Zaraz po tym, rozległ się przyjemny dźwięk gitary. Justin non stop patrzył na mnie, jak gdyby ta piosenka była pisana dla mnie. Śpiewał coś o tym, że ona jest piękna, że powinna o tym wiedzieć, pytał gdzie jest, co robi, że wszyscy na świecie chcą być kochani. Zaparło mi dech w piersi. Jego głos był niesamowity, perfekcyjny. Zagryzłam kącik ust i spojrzałam w oczy Justinowi. Wszyscy zaczęli bić brawo, więc i ja do nich dołączyłam.
- Hej, a znacie to? – Mike zaczął nucić jakiś znany kawałek, a my zaczęliśmy się śmiać. Po chwili w głośnikach zaczęła brzmieć Taylor Swift ze swoim „ I knew you were trouble”. Wróciłam na kolana Justina i wszyscy zaczęliśmy śpiewać oraz się śmiać.
- Masz niesamowity głos. – szepnęłam cicho, zagryzając wargę i bawiąc się dłońmi.
- Dziękuje, ale to nic nadzwyczajnego. Po prostu czasem tak brzdąkam sam dla siebie. – Justin uśmiechnął się przelotnie, gładząc moje plecy.
-Cóż, całkiem nieźle wychodzi ci to „brzdąkanie”. – zaśmiałam się, po czym zerknęłam na moment w oczy chłopaka.
Justin jedynie pokiwał głową w odpowiedzi, po czym oboje wróciliśmy do rozmów.
Około 4 nad ranem poczułam silne zmęczenie. W między czasie z imprezy zwinęła się Meredith i William, Connie z Kennym oraz Nicole z Simonem.. Nadal siedziałam na kolanach Justina, a raczej na nich zasypiałam.
- Hej, księżniczko. Pora spać. – Justin mruknął mi cicho do ucha.
Ja pokiwałam głową, nie będąc w stanie wysilić się choćby na jedno słowo. Chłopak roześmiał się wesoło, a ja poprawiłam głowę na jego klatce piersiowej. Trish i Mike ogarniali jako tako ogród, a ja w duchu postanowiłam, że gdy wstanę wszystko posprzątam. Ignac i Sue poszli się już położyć, Luke zbierał nagłośnienie, a Frank poszedł ścielić łóżko dla niego i Trish. Chris wraz z Katty siedzieli trochę dalej od nas, tuląc się do siebie i śmiejąc. Chryste, znów muszę z nimi pogadać. Nagle Justin wstał i trzymał mnie na rękach. Otworzyłam szerzej zaspane oczy i spojrzałam na niego.
-Nie sądze, że po takim dniu i o tej porze masz jeszcze siłę by dojść do sypialni. – jego oczy były rozbawione, ale i zatroskane.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym znów wtuliłam się w jego pierś. Gdy weszliśmy do domu, otuliło mnie ciepłe powietrze. Justin wyszedł po schodach na górę i nim zdążyłam się zorientować, byłam już w jego sypialni. Postawił mnie na środku pokoju, a następnie podszedł do szafki i wyciągnął z niej swój luźny, błękitny T-shirt.
- Masz, przebierz się.
Gdy Justin wręczył mi koszulkę, poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy już się w niej znalazłam, zrzuciłam z siebie ciuchy i zostając w samej bieliźnie, zmyłam makijaż oraz umyłam zęby, oczywiście szczoteczką Justina. Założyłam na siebie dużą koszulkę i rozpuściłam włosy, przeczesując je palcami. Wychodząc z łazienki zobaczyłam, że Justin jest już bez koszulki i w dole od piżamy, a łóżko jest już przygotowane do snu. Gdy Justin mnie zobaczył, uśmiechnął się ciepło i rzucił.
- No już mała, do spania. Musisz się wyspać. Na stoliku jest sok i tabletki, gdybyś rano miała kaca. – zaśmiał się spokojnie.
Kurde, rzeczywiście. Na stoliku obok łóżka stała szklanka z sokiem i lekarstwa. Posłusznie poszłam do łóżka i wskoczyłam szybko pod kołdrę. Spojrzałam na Justina, który podchodził do drzwi, mając zamiar wyjść. Przełknęłam ślinę i słabym głosem poprosiłam.
- Nie idź. Zostań ze mną.
Justin spojrzał na mnie zaskoczony, po czym uśmiechnął się spokojnie. Podszedł do łóżka i spojrzał na mnie. Przez chwilę wyglądał jakby toczył ze sobą spór, aż w końcu odchylił róg kołdry i położył się obok mnie. Mimo to, nawet mnie nie dotknął, dlatego też nieśmiało przybliżyłam się do niego. Justin spojrzał mi w oczy, po czym obejmując mnie niespodziewanie ramieniem, mruknął.
- Dobranoc mała. Śpij dobrze.
Uśmiechnęłam się słabo i wtulając się w niego, od razu zapadłam w głęboki sen, z tym delikatnym uśmieszkiem na ustach.



TAK. JEST 05:04 A JA DOPIERO IDĘ SPAĆ. TO WSZYSTKO DLA WAS, DZIĘKUJE.

1 komentarz: