- Gdzie macie jakąś apteczkę? – zapytałam pośpiesznie,
nadal będąc oszołomiona zaistniałą przed chwilą sytuacją.
-Górna szafka, druga od lewej. – rzucił luźno Justin,
siadając jednocześnie na blacie kuchennym.
Wbrew moim przekonaniom, szybko udało mi się odnaleźć
gazę, wodę utlenioną oraz plaster. Jak się okazało w świetle lamp, Justin nie
tylko miał pękniętą wargę oraz zadrapane policzki, ale również pęknięty łuk
brwiowy. Nie wyglądał zbyt dobrze, ale jego zachowanie wskazywało na to, jakby
było to dla niego codziennością. Cóż, być może jest. Podeszłam do niego i
nalawszy trochę wody utlenionej na gazę, przejechałam nią po jego policzkach.
Justin był niewzruszony. Non stop wpatrywał się we mnie. Nie zwracałam na to
uwagi i kontynuowałam oczyszczanie jego ran. Mimo tego, że zaczęłam się o niego
martwić, nadal pamiętałam to co powiedział. Na tę myśl mój żołądek zrobił
fikołka. Przełknęłam ślinę i przemyłam tym razem jego łuk brwiowy. W tej chwili
Justin nieco się skrzywił. Spojrzałam na niego i szepnęłam.
- Przepraszam.
Justin wzruszył ramionami i nadal posłusznie siedział.
Westchnęłam cicho i otworzyłam plaster, przyklejając go chwilę później na jego
oczyszczoną już ranę. Następnie obmyłam jego wargę i nie mogłam oprzeć się
pokusie przejechania po niej palcem. Gdy to zrobiłam, oblałam się rumieńcem i
odwróciłam wzrok. Justin wydawał się być rozbawiony. Zaczerpnęłam głębokiego
oddechu i spojrzałam na niego.
- Ściągaj kurtkę. – w moim głosie pobrzmiewała nutka
rozkazu.
Justin uniósł zdezorientowany brew, a ja wywróciłam
oczami i rzuciłam.
- Zdaje się, że twoja ręka też wymaga pomocy. – wskazałam
palcem na zakrwawiony rękaw dżinsowej kurtki.
Chłopak posłusznie zdjął kurtkę, a ja natomiast zajęłam
się od razu jego ręką. Skóra na łokciu i przedramieniu była zupełnie zdarta i
popękana. Wyglądało to koszmarnie. Zamrugałam kilka razy oczami i oblizałam
suche wargi. Przetarłam nową gazą rany, a Justin nieco się wzdrygnął. Nie
spojrzałam mu w oczy, za bardzo byłam skupiona na tym, by jak najszybciej
skończyć tą robotę. Wyszperałam w szafce bandaż i upewniając się, że ręka
Justina jest już oczyszczona, oplotłam nim jego łokieć i przedramię.
- No. Wygląda na to, że skończyłam. – powiedziałam cicho,
poprawiając jeszcze dokładniej jego bandaż.
- Dziękuję – mruknął Justin, po czym dodał. – I
jednocześnie przepraszam.
- Przepraszasz za co? – zapytałam zaskoczona i
zdezorientowana.
- Za tamtą sytuację. To wszystko… Nie chciałem tego
powiedzieć. – w głosie Justina słychać było zabłąkanie i niepewność.
- Ale powiedziałeś… - wymamrotałam pod nosem.
- Dlatego przepraszam. Wiem, że nie powinienem się tak
zachowywać, dobrze wiedziałem, że to wszystko jest świeże. Rzadko przyznaję się
do błędu, więc możesz to odebrać jako zaszczyt. – dodał swobodnie Justin, a ja
w odpowiedzi przewróciłam oczami.
-Cóż, byłam na Ciebie wściekła. Dobrze wiedziałeś, że
czułam się wtedy potwornie i bałam się. Jedyne czego pragnęłam to zapomnieć o
tym co stało się w klubie. Noszę w sobie ranę, głęboką. Powoli zasycha, ale jeszcze
długa droga przede mną. – westchnęłam cicho i opuściłam wzrok.
Te wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili.
Wszystko dokładnie pamiętałam. Każdy gest, słowo, ruch. I uświadomiłam sobie
jak trudne jest to dla mnie, jak ciężko jest się pozbyć tych nieprzyjemnych
obrazów z mojej głowy. Nagle poczułam, jak Justin zeskakuje z blatu i po prostu
mnie do siebie tuli. Zamknął mnie znów w swoich bezpiecznych ramionach, tak jak
wtedy… Nie opierałam się, wręcz szukałam w nich ratunku, pomocy. Justin oparł brodę
o moją głowę i wymruczał.
- Och mała, wiem, że ci trudno.
Jego słowa wywołały w moich oczach łzy. Odsunęłam się od
niego i pokręciłam głową, nie chcąc płakać. Nie dziś, nie w taki dzień. Wzięłam
kilka uspokajających oddechów i założyłam kosmyk włosów za ucho. Justin
przyglądał mi się, po czym wreszcie przerwał, panującą między nami ciszę.
- Idę się odświeżyć, zaraz do was przyjdę.
Pokiwałam głową i odwróciłam się do blatu, by posprzątać
za sobą. Słyszałam jak wychodzi po schodach i zamyka za sobą drzwi. Oparłam
dłonie o kanty blatu i pochyliłam się w przód, wzdychając bezradnie. Cholera,
jakie to było popieprzone.
Gdy posprzątałam za nami kuchnię wyszłam za dom, a moim
oczom ukazał się wielki płomień ogniska. Było już chłodno, dlatego szybko
podbiegłam do paleniska, by się ogrzać. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowie, ale
Katty i tak spojrzała na mnie wyczekująco. Ja w odpowiedzi wzruszyłam ramionami
i usiadłam w fotelu. Po chwili pojawił się Justin w czarnych spodniach
dresowych z krokiem praktycznie w kolanach oraz w luźnej szarej bluzie,
zakładanej przez głowę. W dłoni trzymał jeszcze jedną. Gdy podszedł do mnie,
uśmiechnął się lekko i wręczył mi ją.
- Trzymaj. Nie chcę żebyś zmarzła.
Wzięłam bluzę od niego i od razu włożyłam na siebie. Mmm,
pachniała nim. Justin wymienił kilka uszczypliwych i żartobliwych zdań z
chłopakami, a ja natomiast związałam włosy w niedbałego koka. Gdy chciałam
usiąść, Justin zwinnie podsiadł mnie, po czym pociągnął za biodra, sadzając mnie
tym samym sobie na kolanach. Początkowo byłam zszokowana i sztywna jak diabli.
Oczy wszystkich moich znajomych rozświetliły się i powiększyły. Uśmiechnęłam
się niezręcznie i spojrzałam w dół. Justin usiadł wygodnie w sporym wiklinowym
fotelu, po czym wziął do ręki szklankę z drinkiem, którego przygotował mu
Ignac. Jak zwykle zachowywał się jakby to co się teraz działo było dla niego
zupełnie naturalne.
- Ignac, zrób mi proszę drinka. Mocnego. – poprosiłam patrząc
błagalnie w oczy chłopakowi.
Ignac pokiwał głową w odpowiedzi, po czym wszyscy wrócili
do rozmów. Po kilku minutach trzymałam już drinka w swojej drobnej dłoni.
Spojrzałam na Justina, który właśnie śmiał się wesoło. Zrobiło mi się jakoś
cieplej na sercu, ten widok beztroskiego Justina był niesamowity. Pociągnęłam
łyk drinka i poprawiłam się na kolanach chłopaka. W tej chwili Justin przestał
się śmiać i skierował na mnie swój intensywny wzrok. Jego czekoladowe oczy
pobłyskiwały w świetle płomieni, a na ustach malował się jakiś tajemniczy
uśmiech. Westchnęłam cicho i schowałam za ucho jakiś niesforny kosmyk. Justin miał
oparte ręce o kanty fotela, a w dłoni dzierżył szklankę. Widząc moją
niezręczność zaśmiał się i przewrócił oczami, po czym przyciągnął mnie do
siebie. Zachłysnęłam się powietrzem i oblizałam wargi. Właśnie opierałam się o
klatkę nieziemsko przystojnego chłopaka. Gdy udało mi się przyswoić wszystko co
się wydarzyło, zamrugałam kilka razy powiekami. Wzięłam kilka porządnych łyków
alkoholu i podciągnęłam nogi, tak że byłam zwinięta w kłębek na Justinie. Mimo
tego, nadal byłam cała spięta. Miałam wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z
piersi. Nagle Justin odchylił się nieco, by móc na mnie spojrzeć, po czym
mruknął.
- Wyluzuj mała, ja nie gryzę. – w jego oczach tańczyły
wesołe iskierki.
Uniosłam w górę prawy kącik ust i pokiwałam głową. Justin
objął mnie lekko i jedną dłonią gładził moje plecy. Znalazłszy najwygodniejszą
pozycje, odetchnęłam lekko i ponownie zamoczyłam usta w drinku.
Od tej chwili znów wszystko było lekkie i przyjemne.
Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Każdy z nas się śmiał, rozmawiał i
gestykulował. Było mi tak dobrze. Dochodziła 3, a my nadal byliśmy jak nowo
narodzeni. No prawie. W pewnej chwili Sue zapytała.
- Spohie, kiedy masz te zawody? Bo nie wiem jak umówić się
z mamą.
- Um, za tydzień, w piątek. – odparłam spokojnie.
- Jakie zawody? – wtrącił zaskoczony Justin.
- Nasza Sophie wystartuje w międzymiastowych zawodach
tanecznych! – wykrzyknęła radośnie Katty.
Przewróciłam oczami, a Trish dodała.
- I oczywiście wytańczy sobie zwycięstwo.
- Och, bez przesady. Jestem pewna, że w sąsiadujących
miastach znajdzie się kilka lepszych ode mnie.-wzruszyłam ramionami i oblizałam
suche wargi.
- Nie sądze, żeby inne dziewczyny katowały się jak ty.
Spójrz tylko na swoje ręce lub nogi. – skarcił mnie Chris.
W tej chwili Justin cały się spiął. Uniósł w górę jedną z
brwi, po czym pociągnął łyk drinka. W zasadzie tym łykiem skończył go.
Widziałam, że nie był zadowolony z tego co właśnie usłyszał. Ale ja miałam to
gdzieś, wiedziałam, że to moje katowanie jest po coś.
- I co z tego? Dążę do perfekcji, dobrze wiesz, że ja nie
odpuszczam tak łatwo w kwestii tańca. – warknęłam w odpowiedzi.
Chris pokręcił głową i westchnął. Rozmowy na nowo się
zaczęły, natomiast ja spojrzałam na Justina, który wręcz kipiał złością. Nie
rozumiejąc o co mu chodzi, zapytałam.
- I o co Ty się złościsz? Nic takiego się nie dzieje.
- A czy Ty widzisz siebie? Oni mają rację, katujesz się.
Spójrz na swoje dłonie, są prawie sine.
- Uspokój się. Ja nie robię tego bez powodu, tak? Taniec
to jedyne co pozwala mi zapomnieć o całym tym cholernym bólu. – spojrzałam boleśnie
na Justina, na co on westchnął.
- Zacznij o siebie dbać, na litość boską.
- Jasne. – uśmiechnęłam się blado i naciągnęłam na dłonie
rękawy bluzy.
Po jakimś czasie nasze rozmowy zeszły na temat muzyki.
Chłopaki dyskutowali na temat jakiegoś nowego kawałka Wiz Khalify, a ja i
dziewczyny klekotałyśmy o Bruno Marsie. Po chwili Luke się odezwał.
- Te, Bieber. A może Ty coś pośpiewasz? Nieraz słysze jak
wyjesz u siebie w pokoju.
- Zamknij się pacanie. – warknął Justin.
- Ty śpiewasz? – podnosząc się, spojrzałam zaskoczona na
Justina.
Na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie, a ja zaczęłam
się szczerzyć.
- No zaśpiewaj, no proszę ! – błagałam.
Justin jedynie patrzył na mnie i kręcił głową.
- Nie, nie ma mowy.
-No błagam Cię ! Justin! – spojrzałam na niego, a Luke
niespodziewanie wniósł gitarę Justina.
- Zabiję Cię Hemsworth! – syknął Justin.
Ja natomiast zeszłam z jego kolan i usiadłam naprzeciw,
zaraz obok Trish. Justin koszmarnie wolno wziął gitarę, zdjął naszyjnik z szyi
i ściągnął z niego fioletową kostkę do gry. Spojrzał na nas wszystkich i wziął
głęboki oddech. Zaraz po tym, rozległ się przyjemny dźwięk gitary. Justin non
stop patrzył na mnie, jak gdyby ta piosenka była pisana dla mnie. Śpiewał coś o
tym, że ona jest piękna, że powinna o tym wiedzieć, pytał gdzie jest, co robi,
że wszyscy na świecie chcą być kochani. Zaparło mi dech w piersi. Jego głos był
niesamowity, perfekcyjny. Zagryzłam kącik ust i spojrzałam w oczy Justinowi.
Wszyscy zaczęli bić brawo, więc i ja do nich dołączyłam.
- Hej, a znacie to? – Mike zaczął nucić jakiś znany
kawałek, a my zaczęliśmy się śmiać. Po chwili w głośnikach zaczęła brzmieć
Taylor Swift ze swoim „ I knew you were trouble”. Wróciłam na kolana Justina i
wszyscy zaczęliśmy śpiewać oraz się śmiać.
- Masz niesamowity głos. – szepnęłam cicho, zagryzając
wargę i bawiąc się dłońmi.
- Dziękuje, ale to nic nadzwyczajnego. Po prostu czasem
tak brzdąkam sam dla siebie. – Justin uśmiechnął się przelotnie, gładząc moje
plecy.
-Cóż, całkiem nieźle wychodzi ci to „brzdąkanie”. –
zaśmiałam się, po czym zerknęłam na moment w oczy chłopaka.
Justin jedynie pokiwał głową w odpowiedzi, po czym oboje
wróciliśmy do rozmów.
Około 4 nad ranem poczułam silne zmęczenie. W między
czasie z imprezy zwinęła się Meredith i William, Connie z Kennym oraz Nicole z
Simonem.. Nadal siedziałam na kolanach Justina, a raczej na nich zasypiałam.
- Hej, księżniczko. Pora spać. – Justin mruknął mi cicho
do ucha.
Ja pokiwałam głową, nie będąc w stanie wysilić się choćby
na jedno słowo. Chłopak roześmiał się wesoło, a ja poprawiłam głowę na jego
klatce piersiowej. Trish i Mike ogarniali jako tako ogród, a ja w duchu
postanowiłam, że gdy wstanę wszystko posprzątam. Ignac i Sue poszli się już
położyć, Luke zbierał nagłośnienie, a Frank poszedł ścielić łóżko dla niego i
Trish. Chris wraz z Katty siedzieli trochę dalej od nas, tuląc się do siebie i
śmiejąc. Chryste, znów muszę z nimi pogadać. Nagle Justin wstał i trzymał mnie
na rękach. Otworzyłam szerzej zaspane oczy i spojrzałam na niego.
-Nie sądze, że po takim dniu i o tej porze masz jeszcze
siłę by dojść do sypialni. – jego oczy były rozbawione, ale i zatroskane.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym znów wtuliłam się w jego
pierś. Gdy weszliśmy do domu, otuliło mnie ciepłe powietrze. Justin wyszedł po
schodach na górę i nim zdążyłam się zorientować, byłam już w jego sypialni.
Postawił mnie na środku pokoju, a następnie podszedł do szafki i wyciągnął z
niej swój luźny, błękitny T-shirt.
- Masz, przebierz się.
Gdy Justin wręczył mi koszulkę, poszłam do łazienki się
przebrać. Kiedy już się w niej znalazłam, zrzuciłam z siebie ciuchy i zostając
w samej bieliźnie, zmyłam makijaż oraz umyłam zęby, oczywiście szczoteczką
Justina. Założyłam na siebie dużą koszulkę i rozpuściłam włosy, przeczesując je
palcami. Wychodząc z łazienki zobaczyłam, że Justin jest już bez koszulki i w
dole od piżamy, a łóżko jest już przygotowane do snu. Gdy Justin mnie zobaczył,
uśmiechnął się ciepło i rzucił.
- No już mała, do spania. Musisz się wyspać. Na stoliku
jest sok i tabletki, gdybyś rano miała kaca. – zaśmiał się spokojnie.
Kurde, rzeczywiście. Na stoliku obok łóżka stała szklanka
z sokiem i lekarstwa. Posłusznie poszłam do łóżka i wskoczyłam szybko pod
kołdrę. Spojrzałam na Justina, który podchodził do drzwi, mając zamiar wyjść.
Przełknęłam ślinę i słabym głosem poprosiłam.
- Nie idź. Zostań ze mną.
Justin spojrzał na mnie zaskoczony, po czym uśmiechnął
się spokojnie. Podszedł do łóżka i spojrzał na mnie. Przez chwilę wyglądał
jakby toczył ze sobą spór, aż w końcu odchylił róg kołdry i położył się obok
mnie. Mimo to, nawet mnie nie dotknął, dlatego też nieśmiało przybliżyłam się
do niego. Justin spojrzał mi w oczy, po czym obejmując mnie niespodziewanie
ramieniem, mruknął.
- Dobranoc mała. Śpij dobrze.
Uśmiechnęłam się słabo i wtulając się w niego, od razu
zapadłam w głęboki sen, z tym delikatnym uśmieszkiem na ustach.TAK. JEST 05:04 A JA DOPIERO IDĘ SPAĆ. TO WSZYSTKO DLA WAS, DZIĘKUJE.
Ooo jesteś kochana. A koniec był boski
OdpowiedzUsuń