Menu

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział 9

Strasznie drażniło mnie światło. Tak cholernie. Po długiej walce ze sobą samą otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy, aby przystosować źrenice do dziennego światła. Rozglądnęłam się po pokoju, przypominając sobie gdzie jestem. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że właśnie leżę w łóżku Biebera. Przeciągnęłam się leniwie i spojrzałam w sufit, przecierając następnie twarz dłońmi, by się dobudzić. Westchnęłam głęboko i usiadłam na łóżku, wyowijana w kołdrę. Mm, było mi tak cieplutko. Justina oczywiście nie było, a mi natomiast rozsadzało głowę. Skrzywiłam się, a zaraz po tym uśmiechnęłam ciepło na widok wspomnianych przez Justina tabletek i soku. Gdy już zażyłam proszki, ostrożnie położyłam stopy na ciemnej wykładzinie i wstałam, ścieląc za sobą łóżko. Następnie poszłam do łazienki, by wziąć odświeżający prysznic. Związałam włosy tak, by ich nie zmoczyć i weszłam wreszcie pod strumień ciepłej wody. Delektowałam się tym przyjemnym uczuciem przez jakąś chwilę, po czym zaczęłam namydlać swoje ciało. Po niedługim czasie stałam już przed ogromnym lustrem, owinięta w miękki, brązowy ręcznik. Znajdując szczotkę do włosów, rozpuściłam je i rozczesałam, tak by były teraz lekkie i miękkie. Wytarłam dokładnie swoje ciało, po czym założyłam ponownie bieliznę i koszulkę Justina. Nie znosiłam mieć na sobie wczorajszej bielizny, ale w tej sytuacji nic mnie nie ratowało. Wychodząc z łazienki, zlokalizowałam swoje jasne, przecierane rurki, które od razu potem  na siebie wsunęłam. Nie zamierzałam zmienić koszulki Justina na jakąś inną, nie było nawet takiej opcji. Włożyłam ją do środka spodni, a następnie wyciągnęłam ją lekko, tak by wyglądała luźno i ładnie. Włosy upięłam w luźnego i niedbałego koczka, który swoją drogą dobrze pasował mi do dzisiejszego look'u. Wygrzebałam z torebki małą kosmetyczkę i ponownie weszłam do łazienki. Nałożyłam na twarz delikatny podkład, a rzęsy pomalowałam tuszem. Upewniając się, ze zostawiłam za sobą porządek, założyłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju, zamykając cicho za sobą drzwi. Na dole można było usłyszeć zwykłe, codzienne rozmowy. Wchodząc do kuchni zastałam tam wszystkich oprócz Sue i Ignaca. W drzwiach minęłam mojego brata.
- Gdzie ty idziesz? - zapytałam cicho.
- Do ogrodu, poskładać to nagłośnienie do końca. - odparł wyraźnie rozbawiony Chris.
Pokiwałam głową i napotkałam wzrok Trish.
- Proszę proszę, kolejna gwiazda wstała. Herbaty? - zapytała przyjaźnie i lekko.
-Kawy. - odparłam ciężko, po czym zapytałam. - Gdzie Sue z Ignacem?
- Śpią jeszcze. I zdaje się, że przeleżą dziś cały dzień w łóżku. - zaśmiała sie Katty.
Odpowiedziałam jej lekkim uśmiechem i podeszłam do blatu, oparłam o niego łokcie, a w dłoniach schowałam twarz. Zastanawiałam się, jak długo spałam. Wzdychając ciężko zapytałam.
- Która godzina?
- Przed 13, śpiochu. - odpowiedział wesoło Luke.
- Matko, przepraszam, że tyle spałam. Obiecuję, że jak wypiję kawę, pójdę posprzątać ogród. - powiedziałam przepraszająco i odebrałam od Trish ciepły kubek.
- Sophie, daj spokój. Przecież miałaś wczoraj osiemnastkę, to był długi i męczący dzień. O ogród się nie martw, damy sobie radę. - uśmiechnął się ciepło Mike. W jego głosie słychać było troskę i spokój. 
Pokiwałam głową, wiedząc, ze i tak  zrobię co będę chciała. W kuchni rozpoczęły się na nowo jakieś banalne rozmowy, a ja usiadłam na krześle barowym i wzięłam łyk pysznej kawuni. Oblizałam wargi i rozglądając się po pomieszczeniu, napotkałam wzrok Justina. Oddech delikatnie mi przyspieszył, a jego oczy wesoło się błyszczały. Nadal był bez koszulki, co spowodowało, że trochę zaczęłam się wiercić na krześle. Wzięłam głęboki oddech i dzięki bogu, Trish zaczęła mnie o coś pytać. Przeniosłam teraz całą uwagę na nią, rozpoczynając z nią naturalną rozmowę. Po kilkunastu minutach wypiłam kawę i niespostrzeżenie zmyłam się za dom. Ogród był już pusty, ponieważ Chris wrócił już do środka. Podrapałam się po głowie, zastając w ogrodzie lekki syf. Rany, od czego by tu zacząć? Znalazłam worki na śmieci i zaczęłam zbierać puste czerwone kubki oraz jakieś papierki. W między czasie włożyłam do uszu słuchawki i puściłam w nich coś z repertuaru Rihanny. Słońce przyjemnie ogrzewało moje ciało, ale bez przesady. Po 20 minutach nieustannego zbierania śmieci, ogród był już znacznie czyściejszy niż przedtem. Później wzięłam się za układanie krzeseł i stolików. Płynnie poruszałam się po ogrodzie w takt muzyki. Czułam się tak wolna, tak beztroska.
Umyłam wszystkie stoły i o własnych siłach doprowadziłam ogród do pierwotnego stanu. Wreszcie stanęłam na środku ogrodu i będąc przepełniona dumą podziwiałam moje dzieło. Szeroko się uśmiechałam, będąc pod wrażeniem. W pewnej chwili poczułam silny zapach męskich perfum oraz ramiona, które objęły mnie od tyłu. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że to Justin. Poznałam po perfumach, tak samo pachniały jego bluza oraz koszulka. Wyciągając mi słuchawki z uszu, oparł głowę o moje ramie i rzucił.
- Co ci mówił Mike o ogrodzie? Nie musiałaś. 
- Wiem, ale chciałam. Musiałam się jakoś odwdzięczyć za zorganizowanie imprezy. - wzruszyłam ramionami i wyplątałam się z jego objęć, stając przed nim. Był już ubrany.
- Cóż, jestem pod wrażeniem. Dobra robota, pani Lorens. - pokiwał zabawnie Justin.
- Dzięki, panie Bieber. - odpowiedziałam równie rozbawiona co i on. 
Staliśmy tak chwilę wpatrując się w siebie nawzajem, aż wreszcie Justin zaczął.
- Została nam jeszcze kwestia twojego prezentu ode mnie. - mówiąc to, Justin spokojnie spoglądał na mnie.
- O czym ty mówisz? Jaki prezent? - zapytałam zdziwiona.
- No nie dałem ci wczoraj żadnego prezentu. - wyjaśnił Justin.
- Ale ja nie potrzebuje prezentów. Wystarczy mi ta impreza. To już jest wystarczający prezent. - uśmiechnęłam się nieśmiało, patrząc na niego z przechylona lekko głową na bok.
Justin uśmiechnął się rozbawiony, po czym sięgnął do tylnej kieszeni swoich nisko opuszczonych jeansów. Wyciągnął z niej białą kopertę i wręczył mi ją. Spoglądałam zdziwiona to na kopertę, to na niego, kompletnie nie wiedząc co mam zrobić. Widząc moje zakłopotanie, Justin powiedział rozbawiony.
- No otwórz to wreszcie.
Przełknęłam ślinę i tak jak kazał, otworzyłam kopertę. Jej zawartość mnie zszokowała. Własnie dostałam wejściówkę na zajęcia z Vanessą Miller. Przez chwile stałam zamurowana, aż wreszcie zaczęłam piszczeć jak oszalała i rzucając się na Justina, zapytałam piskliwie.
-Skąd wiedziałeś? I skąd to masz?! Nigdzie nie można było tego dostać!
Justin objął mnie spokojnie i wesoło się uśmiechając odpowiedział.
- Mam swoje sposoby. Cieszę się, że się cieszysz. 
- Boże, spełniłeś moje marzenie! - przytuliłam go mocniej, będąc w tej chwili najszczęśliwszą osobą na Ziemi.
Oderwałam się od niego po jakieś chwili i wesoło się uśmiechając zaczęłam skakać z radości po ogrodzie. Gdy już się uspokoiłam, po raz kolejny zaczęłam.
-Dziękuję, nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć. 
- Nie musisz. Ważne, że spełniłem jedno w twoich marzeń. - Justin schował dłonie do kieszeni i oblizał swoje pełne wargi. - A i jeszcze jedno. Ładną masz koszulkę.
Po tych słowach Justin znikł we wnętrzu domu, a ja nadal stałam w ogrodzie emanując radością. Kilka minut później również byłam w środku, chwaląc się wszystkim dookoła wejściówką. 
                                                              ***
Byłam w domu po 16. Wróciłam razem z Chrisem. Witając się z mamą, opowiedziałam jej krótko o niespodziance, a potem poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, wpatrując się w sufit. Te kilka ostatnich dni były dla mnie cholernie emocjonujące. Tyle się wydarzyło. Leżąc na łóżku, starałam sobie wszystko uporządkować, najdokładniej jak mogłam. Ale było tyle pytań w mojej głowie, tyle niewyjaśnionych do końca sytuacji, że nie wiedziałam od czego mam zacząć. Westchnęłam cicho i postanowiłam porozmawiać z Chrisem na temat jego i Katty. Wstałam ciężko i poszłam pod pokój Chrisa, ostrożnie pukajac w drzwi.
- Proszę! - od razu odezwał się Chris.
- Cześć. - niepewnie weszłam do środka, zamykajac za sobą drzwi.
-Coś sie stało? - zapytał zaskoczony moją wizytą brat.
- Nie, w zasadzie nie. - mruknęłam, zaciskając wargi. - Chciałam tylko z tobą pogadać.
- Hm, jasne. Siadaj. - Chris kiwnięciem głową wskazał na swoje łóżko. On sam siedział na krześle biurowym. - Co jest? - zapytał naturalnie.
" Dobra Lorens, teraz albo nigdy!"- powiedziałam sama do siebie w myślach i zaczęłam.
- Bo wiesz... Chodzi mi o ciebie i Katty. O co jest z wami grane? - patrzyłam wszędzie, ale nie na  Chrisa.
Usłyszałam jak Chris głośno wciąga powietrze przez nos i ciężko opada na oparcie krzesła. 
- A co ma być? - zapytał nonszalancko.
- Oj nie udawaj głupiego. Wczoraj całą imprezę przesiedzieliście ze sobą, miziając się i takie tam. No na litość boską. Kiedy?! - zapytałam sfrustrowana, wyrzucając ręce w powietrze. No bo naprawdę.
- Na zawodach. - odparł Chris.
- Co na zawodach do cholery?! Zacznij ze mną normalnie rozmawiać! - warknęłam zniecierpliwiona.
- No zaiskrzyło coś między nami. Niespodziewanie okazało się, że jesteśmy na tych samych zawodach. I patrząc na to, że mieszkaliśmy pokój w pokój, zaczęliśmy spędzac każdą wolną chwilę razem. Chłopaki non stop spali, a ja się nudziłem, więc zacząłem łazić po ośrodku i spotkałem Kat, no i tak to się zaczeło. - wzruszył ramionami mój brat.
- No ale jak? Ty i Katty przecież znaliście się od lat. Dlaczego akurat tam? - zapytałam, próbując poskładać to wszystko w jedną całość.
- Sophie, nie bądź niemądra. Dobrze wiesz, że wcześniej mijaliśmy sie z Katty. Znałem ją tylko przez to, że przychodziła do ciebie. Nie mieliśmy wcześniej okazji do rozmowy. Ona miała swoje, szalone z resztą życie, a ja swoje. - powiedział spokojnie Chris.
- Zakochałeś się w niej? - zapytałam nagle zaskakując tym pytanie Chrisa jak i siebie.
- Yyy, no wiesz Soph... - wymamrotał pod nosem mój brat.
- Oh Chris! Tak czy nie? - zapytałam, przeczesując palcami włosy.
- Sophie ... - Chris zaczął kręcić młynka palcami.
- Czyli tak! - krzyknęłam piskliwie. Nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. - Chris, no dobrze. Widzę jacy jesteście ze sobą szczęśliwi. Nie zrań jej tylko. - poprosiłam spokojnie.
- Oczywiście, że tego nie zrobię! - oburzył się Chris.
Roześmiałam się wesoło i poprawiłam się na łóżku, na co Chris zaczął.
- Ale wiesz Sophie, boję się jednego. 
- Czego? - zapytałam zaskoczona.
- Ty wiesz najlepiej jaka jest, była Katty. Martwię się, że będę tylko na chwilę, że to nie jest coś poważnego. - powiedział smutno Chris.
- Awww, mój braciszek się zakochał po uszy! - zaśmiałam się, a zaraz potem spoważniałam, zaczynając zdanie. - Nie obawiaj się. Nigdy nie widziałam takiej Katty. Kiedy jest z tobą, jest cała rozpromieniona i szczęśliwa. Wiem, że dla niej też jesteś ważny. Widzę to po niej. Za długo ją znam. - podeszłam do Chrisa i pogłaskałam go po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. 
Chris uśmiechnął się w odpowiedzi i westchnął.
- Będzie dobrze bracie, ręczę za to. - powiedziałam ciepło, a Chris wstał i mnie przytulił.
- Dzięki młoda. Zobaczymy co z tego wyjdzie. - rzucił nisko, a ja oderwałam się o niego. 
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań zanim wyszłam z jego pokoju, udając się do własnego. Wyciągnęłam z szafy swoją piżamę, czyli luźne spodenki i starą koszulkę Chrisa. Poszłam do łazienki zmyć makijaż oraz umyć zęby. Przebrałam się, a resztę ubrań wrzuciłam do prania. Rozpuściłam włosy i rozczesałam je, następnie wychodząc z łazienki, minęłam na schodach mojego tatę. Nie spojrzałam nawet na niego,za to on spojrzał na mnie i powiedział nisko.
- Co ty ze sobą robisz dziecko? Wyglądasz jakby katowali cię w domu.
- Hahaha, jesteś śmieszny. I nie mów do mnie '' dziecko ''. - warknęłam w odpowiedzi i weszłam do pokoju, nawet nie oglądając się za siebie. Włączyłam telewizor i wskoczyłam pod kołdrę, otulając się nią. W tv szedł jakiś dramat, więc zostawiałam. Zblizała się 22, a ja czułam się jakby było grubo po północy. Moje powieki zaczeły się do siebie kleić. Gdy już przysypiałam, w pokoju rozległ się dźwięk wiadomości. Chwyciłam telefon i odblokowałam go. To sms od Justina. Uniosłam brew w górę i robiąc zdziwioną minę, odczytałam jego treść.

Od: Justin
Treść: Lubię patrzyć jak śpisz. Dobranoc.

Zagryzłam wargę i wypuściłam głośno powietrze. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, co mu odpisać. Robił mi spustoszenie w głowie, wiedział co napisać. 

Do: Justin
Treść: Hm, nie wiem jak mam to odebrać. Spokojnej nocy.

Chwilę później otrzymałam odpowiedź.

Od: Justin
Treść: Odbierz to jak chcesz. Ugh, przyda się. Idź spać.

Przewróciłam oczami i wystukałam kolejnego smsa.

Do: Justin
Treść : Jak zawsze sprecyzowane odpowiedzi. ;) Co masz na myśli, pisząc " przyda się"? Intryguje mnie to. Nie martw się, lada moment zasnę.

Nie minęła minuta, a już dostałam kolejnego sms'a.

Od: Justin
Treść: Prosiłem. Idź spać. To ostatni sms. Śpij dobrze.

Uhhh, jak on mnie irytował. Czułam, że cos jest nie tak, że coś się dzieje. Ale jednocześnie wiedziałam, że nic od niego się nie dowiem. Przejechałam dłonią po twarzy i odpisałam.

Do: Justin
Treść: Jasne. Dobranoc. x

I tak jak obiecał, już nie wysłał ani jednej wiadomości. Odłożyłam komórkę na stolik obok łóżka, wyłączyłam telewizor i położyłam się na boku, patrząc w gwiazdy doskonale widoczne przez okno. Uśmiechnęłam się słabo i nie wiedząc kiedy, zasnęłam, rytmicznie oddychając.



EVERYTHING I DO, I'LL DO IT FOR YOU. XOXO. 

3 komentarze:

  1. omg super! nie mogę się doczekać nowego *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. ZAJEBISTE ! , zajebiście piszesz ! , kocham twoje opowiadanie , ja pierdziele xD czekam nie cierpliwie nn <3 *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. NAJS OMG SUPER KOT LOVKI KISKI FOREVA <3

    OdpowiedzUsuń