Kolejny tydzień mijał spokojnie i bez żadnych większych
problemów. W szkole wszystko w porządku, zaczęło się poprawianie ocen, bo lada
moment będzie koniec roku. Co prawda dopiero kwiecień, ale lepiej dmuchać na
zimne. Z ojcem nie rozmawiałam, z resztą jego i tak nie było praktycznie w
domu, Chris wyjechał na zawody, więc nie miałam okazji go zapytać o co chodziło
z Justinem. A propos . Z Justinem również nie miałam kontaktu. Widziałam go raz
na światłach obok szkoły, wyglądał jakby się z kimś porządnie kłócił przez
telefon. No cóż, mnie to już nie dotyczyło. Z Sue i Trish widywałam się prawie
codziennie, oczywiście tradycyjnie obgadywałyśmy pół miasta. A Katty? Moja
sportsmenka też pojechała na tygodniowe zawody i zastanawiam się czy
przypadkiem nie pojechała tam gdzie mój brat. Hm, było by zabawne. Poza tym
Katty jeszcze nie wie co się stało, a przynajmniej ode mnie. Muszę z nią porozmawiać.
Ma wrócić w sobotę. Jak dobrze, że dzisiaj już środa. Ah tak, no i w sobotę są
moje 18 urodziny. Czuje, że Sue, Trish i Katty coś wymyśliły.
Po południu poszłam na trening. W szarych, szerokich dresach
z krokiem w kolanach, białej, za dużej koszulce i kokiem na środku głowy dumnie
przemierzałam miasto. Przepełniała mnie radość, bo szłam do miejsca, gdzie
wszystko było inne, gdzie wszystko mnie uszczęśliwiało. Nawet poobijane
obojczyki i nogi. Weszłam na salę, przywitałam się z dziewczynami i trenerką,
zmieniłam buty i zaczęłam się rozgrzewać. Po wykonaniu paru ćwiczeń Mia, bo tak
nazywała się nasza trenerka, zawołała nas i zaczęła.
- Słuchajcie kobietki. Za półtora tygodnia odbędzie się
międzymiastowy konkurs tańca i jest to dla Was ogromna szansa. Wiem, że
potraficie nieziemskie rzeczy. Franky – odezwała się do wysokiej, czarnowłosej
latynoski – Ty masz szanse w R&B oraz Dancehall’u. Miriam – spojrzała na
uroczą blondykę – Ciebie widzę w finale housa i funky. Tori – uśmiechnęła się
do krótkowłosej szatynki – Ty hip-hop. A Ty Sophie – tym razem spojrzała na
mnie, a ja nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy raczej płakać – Ty współczesny
i jazz. Obiecuję, że powalicie na nogi wszystkich. A co do reszty dziewczyn,
każda z was ma szansę w każdej dziedzinie. Nie zapominajcie, że zostaje nam
Reaggaeton, Locking, Brodway itp. Pokażemy innym klubom, że to my rządzimy tym
miastem. To my rządzimy Stratford ! – krzyknęła pokrzepiająco i po chwili
rozpoczął się trening.
Ja mam brać udział w konkursie międzymiastowym? Kurczę, nie
spodziewałam się tego. Teraz nie liczyło się dla mnie nic innego, to było moim
celem numer jeden.
Na kolejnych treningach dawałam z siebie wszystko, często
zostawałam też po zajęciach, ponieważ sala była wolna. Chciałam wypaść jak
najlepiej, dlatego wręcz katowałam się na treningach. Do domu wracałam
poobijana, cała mokra i wykończona. Zaczęłam regularnie jeść, bo chcąc nie
chcąc musiałam skądś brać siły na treningi. Sue i Trish wrzeszczały na mnie, że
nie dbam o siebie i jestem non stop na sali. Ale ja ich nie słuchałam, dalej
robiłam to co kochałam, doprowadzając się tym samym do granic wytrzymałości.
W końcu nadeszła sobota. Dzień przyjazdu Katty i moich
urodzin. Rano obudził mnie telefon.
- Halo? – odebrałam zaspanym głosem.
- Wstawaj śpiochu, będę u Ciebie za 20 minut ! – w słuchawce
usłyszałam wesoły głos Katty.
- Jesteś już w Stratford? – zapytałam zdziwiona. Spojrzałam
na zegarek, była 10.05.
-Tak, przed chwilą wjechaliśmy do miasta. Pójdę się tylko
rozpakować i zaraz u Ciebie będę, okej?
- Jasne słońce, czekam. Do zobaczenia.
- Papa – rzuciła Katty i rozłączyła się.
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Było trochę wcześnie,
ale co miałam poradzić. Zaraz będzie u mnie największa imprezowiczka, a zarazem
sportsmenka w mieście. Jedno wykluczało drugie, ale nie dla Katty. Jeżeli
postawiła sobie coś za cel, dążyła do niego z całych sił. To właśnie w niej
kochałam.
Wstałam ospale i wyszłam do łazienki. Już chciałam wejść do
środka pomieszczenia, gdy nagle ktoś przytulił mnie od tyłu a ja od razu
wiedziałam, ze to mój brat.
- Chris! – krzyknęłam szczęśliwa. – Strasznie tęskniłam! –
obróciłam się do niego przodem i wtuliłam się w niego z radością.
- Cześć młoda. Ja też tęskniłem. – uśmiechnął się Chris. –
Jak sobie radziłaś beze mnie aż tydzień? – zapytał zabawnie.
- Jakoś dawałam rady. W zasadzie nie miałam czasu o Tobie
często myśleć, bo Twoja siostra ma za tydzień międzymiastowy konkurs taneczny.
– powiedziałam dumnie.
- No no, to już wiem co będę robił za tydzień. – Chris
pocałował mnie troskliwie w czoło. – I jak Ci idą treningi?
- Sam zobacz – wskazałam na swoje nogi, które były całe
posiniaczone, tak samo jak boki i ramiona.
- Chryste, Sophie. Wyglądasz jakby ktoś Cię maltretował w
domu – powiedział przerażony Chris.
- Coś za coś. Sue i Trish strasznie na mnie krzyczą.
Twierdzą, że nie dbam o siebie i przemęczam się. – dodałam smutno.
- I chyba mają rację. Spójrz tylko na siebie. Wyraźnie
schudłaś, jesteś cała poobijana i blada. – westchnął Chris. – Zacznij wreszcie
martwić się też o siebie. Taniec to nie wszystko, bez tego jesteś cudowna.
Jeśli ograniczysz trochę treningów nic Ci się nie stanie Sophie. – pouczył mnie
brat.
- Chris, dobrze wiesz, że taniec to dla mnie cały świat,
całe życie. Nie umiem bez niego przetrwać. Nie mogę ograniczyć treningów, bo
został tylko tydzień. Potem zestopuję, obiecuje. – spojrzałam na niego
wielkimi, błękitnymi oczyma, a on w odpowiedzi posłał mi szeroki uśmiech.
- Boże, młoda. Kocham Cię i chcę dla Ciebie najlepiej.
- Wiem Chris, ja Ciebie też. Ale jeśli chcesz dla mnie
najlepiej to pozwól mi robić to co kocham. Obiecuję, że nie zawiodę. –
pocałowałam brata w policzek, po czym dodałam. – Cieszę się, ze wróciłeś, ale
zaraz będzie u mnie Katty i…
-Katty ? – zapytał przerażnony.
- No tak, Katty. Co w tym dziwnego? W końcu nie widziałyśmy
się tydzień. A propos. Jak zawody? – zapytałam ciekawa.
- Masz brata wicemistrza . – powiedział dumnie wypinając
pierś w przód.
- Moje gratulacje! – uśmiechnęłam się.
-Dziękuje. Jak wyjdziesz z łazienki itp., to czeka Cię
niespodzianka – poinformował mnie brat.
- To świetnie. Idę się umyć.
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do łazienki. Wzięłam
szybki, odprężający prysznic, po czym wychodząc spod niego, owinęłam się
miękkim kremowym ręcznikiem. Umyłam twarz i zęby, a następnie poszłam wybrać
jakiś ciuch. Zdecydowałam się na razie na czarne legginsy i za dużą bordową
koszulkę. Lubiłam taki trochę niechlujny look. Nie nakładałam makijażu, bo
wiedziałam, że i tak będę musiała na wieczór malować. Rozczesałam mokre włosy i
pozwoliłam im samym wyschnąć. Tak jak kazał Chris zeszłam na dół i wmurowało
mnie. W salonie stali Sue, Trish, Katty, Chris i Ignac oraz moi rodzice. I nie
wiedzieć czemu, trochę byłam rozczarowana brakiem Justina. Coś w środku mnie
pragnęło go u mnie w salonie. Sue i Trish trzymały ogromny tort w kształcie
gwiazdy, a Chris i Ignac trzymali balony. To wszystko wyglądało zabawnie i
uroczo. I musze się przyznać, że wzruszyłam się. Nie spodziewałam się czegoś
takiego, ani trochę.
- Sto lat kochanie ! – przed szereg wyszła moja mama i od
razu mnie uściskała. Odwzajemniłam jej uścisk troszkę mocniej. Chwilę potem
wręczyła mi dwa niewielkie prezenty, po czym dodała. – Ponieważ nasza mała
księżniczka kończy dziś 18 lat, postanowiliśmy z Twoim tatą dać Ci odpowiedni
na tą okazję prezent.
- Dziękuję ! – zawołałam radośnie i otworzyłam jedno z
pudełek. Szczęka mi opadła, gdy zobaczyłam jego zawartość. Kluczyki do Mini
Coopera.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję ! – rzuciłam się mamie na
szyję, a ona zaśmiała się i ucałowała mnie w policzek.
- Kursy również masz opłacone, zaczynasz od poniedziałku. I
podziękuj też tacie – dodała z uśmiechem, a mnie mina zrzedła. Przełknęłam
ślinę i odparłam.
- Jasne. – podeszłam do ojca i ucałowałam go chłodno w
polik. – Dziękuję, tato. – ostatnie słowo mocno podkreśliłam. Mój ojciec nic
nie odpowiedział, jedynie posłał mi uśmiech, a ja wywróciłam oczami. Olewając
go, wróciłam do kolejnego prezentu. Otwierając go znów zaczęłam piszczeć z
radości. Dostałam IPhone’a 4s! Spełniły się moje marzenia. Wycałowałam mamę i
spojrzałam na Sue oraz Trish, które odpaliły świeczki i powiedziały.
- Pomyśl marzenie skarbie!
Uśmiechnęłam się wesoło i pomyślałam marzenie. I było to
marzenie, którego najmniej się spodziewałam. Gdy zdmuchnęłam świeczki, moje
przyjaciółki, czyli Sue, Katty i Trish wręczyły mi ogromną torbę, w której
środku znalazłam kartkę, książkę, kolejną nerkę i łańcuszek z napisem ‘’ Belive
in yourself ‘’. Od razu chwyciłam do ręki książkę i otwierając ją, odjęło mi
mowę. W środku książki znajdowały się wszystkie nasze wspólne zdjęcia, zapiski
dziewczyn, nasze śmieszne powiedzenia, moje zdjęcia z występów, czyli jednym
słowem – wszystkie wspomnienia od początku naszej znajomości . Po moich
policzkach płynęły łzy szczęścia, a co za tym szło dziewczyny od razu mnie do
siebie tuliły, całowały po policzkach i rozśmieszały.
- Ale to nie wszystko – odezwała się Sue.
- To znaczy? – zdziwiłam się.
- Wieczorem organizujemy mini grilla, ognisko itp.
specjalnie dla Ciebie. Będzie niewiele osób .– Sue posłała mi znaczące
spojrzenie.
-Oh… – mruknęłam. – O
której i gdzie?
- O 19, na ogrodzie u Ignaca i reszty. – uśmiechnęła się
szeroko Sue.
- U Ignaca? – zapytałam, przełykając ślinę. Przecież tam
będzie Justin…
- Tak, to bezpieczna miejscówka i pewna. – powiedziała Katty
jeszcze o niczym nie wiedząc.
- Okej.. W porządku. – posłałam jej słaby uśmiech.
Chris bez słowa podszedł do mnie i przytulił mnie z
braterską miłością. Uśmiechnęłam się, po czym odsunęłam od niego i westchnęłam.
- No braciszku, a Ty co masz dla mnie? – wyszczerzyłam się
patrząc mu w oczy.
- Haha, młoda! Najpierw może życzenia – uśmiechnął się, po
czym złożył mi życzenia prosto z serca. Z moich oczu wylewał się wodospad łez,
przez co Chris non stop mnie do siebie tulił. Gdy jako tako się uspokoiłam
wręczył mi niewielkie pudełeczko a w środku niego łańcuszek, wewnątrz którego
wklejone było nasze zdjęcie (co spowodowało u mnie kolejny strumień łez) oraz
bon na zakupy . Ucałowałam Chrisa i otarłam mniej więcej twarz.
- Dziękuje Wam wszystkim, nie spodziewałam się tego ani
trochę. – powiedziałam spokojnie.
- O to chodziło – Katty uśmiechnęła się przebiegle.
Przewróciłam tylko oczami, po czym moja mama weszła z tacką,
talerzykami itp., chcąc ugościć moje
przyjaciółki i resztę załogi. Chris pokroił tort i podał każdemu. Był
czekoladowy. Mmm, niesamowity.
Siedząc w salonie wszyscy rozmawialiśmy, śmialiśmy się i
wspominaliśmy. To cholernie mnie podniosło na duchu i pozwoliło zapomnieć o
wszystkich dotychczasowych problemach. Po około godzinie dziewczyny i Ignac
pożegnali się ze mną i wyszli, wcześniej oznajmiając, że widzimy się wieczorem.
Nie mogłam się już doczekać. Gdy załoga już wyszła, ja postanowiłam oglądnąć
mój samochód. Weszłam do garażu i moje oczy od razu się zaświeciły. Biało
czarny Mini Cooper, co za cudo. Otworzyłam drzwi samochodu i wślizgnęłam się na
miejsce kierowcy, po czym chwyciłam kierownice uśmiechając się sama do siebie.
Ten samochód przenosił mnie w inny wymiar przyjemności. Zapach świeżości
delikatnie otulał moje ciało, a ja opierając głowę o zagłówek zamknęłam oczy i
westchnęłam. Było mi dobrze, jak dawniej. Po chwili usłyszałam, że ktoś otwiera
drzwi od strony pasażera i wsiada do środka. Okazało się, że był to mój
ciekawski brat. Przełknęłam ślinę i głęboko odetchnęłam. Miałam teraz
wyśmienitą okazję do zapytania Chrisa co robił z Justinem w parku parę dni
temu.
- I jak młoda? Podoba Ci się ? – zapytał wesoło mój brat.
- Tak, oczywiście. To niesamowity wóz. – uśmiechnęłam się
spokojnie.
- No to świetnie – rzucił.
- Chris.. – zaczęłam – mogę Cię o coś zapytać? – zagryzłam
kącik ust.
- Jasne, co jest?
- Co robiłeś z Justinem w parku? – zapytałam niepewnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz